LEGENDARNE NOCE ADAMKA: PIERWSZY TYTUŁ GÓRALA
21 maja 2005 roku cały bokserski świat dowiedział się o istnieniu Tomasza Adamka. Góral z Gilowic pokazał niezłomny charakter i po wyniszczającej, dramatycznej wojnie pokonał niebezpiecznego Paula Briggsa, zdobywając jako pierwszy Polak w historii tytuł mistrza świata federacji WBC w wadze półciężkiej.
"W piwnicy wieszał napchany sianem worek. Uderzał w niego godzinami. Nie korzystał z rękawic. Nie posiadał ich. Mama nie mogła pozwolić sobie na tak duży wydatek. Owijał więc ręce szmatą, wszystko skręcając sznurkiem. Miał dwanaście lat i ważył niewiele ponad trzydzieści kilo. Siedemnaście wiosen później świat po raz pierwszy usłyszał o jego rodzinnych Gilowicach" - wprowadza do znakomitego wywiadu z Adamkiem Hubert Kęska.
Słynny analityk bokserski Teddy Atlas zwykł powtarzać, że pięściarza w dużej mierze kształtuje jego pochodzenie. Największy temperament między linami pokazują latynoscy zawodnicy, choć Portorykańczyk i Meksykanin prezentują na ogół odmienne style. Mówi się, że dużym luzem charakteryzuje się amerykański boks, lecz inaczej walczą typowi reprezentanci szkoły filadelfijskiej, nowojorskiej, północnej czy zachodniej.
Tradycyjna europejska szkoła przewiduje ułożony techniczny boks. I to powinien być wyjściowy styl Adamka, ale podobnie jak czołowi przedstawiciele innych konwencji, "Góral" wymyka się klasyfikacji. Jeszcze przed przemianą kierowaną przez Rogera Bloodwortha Adamek - poza wyszkoleniem - zasłynął takimi atrybutami jak lwie serce do walki, betonowa szczęka i niespotykany upór. Za jego sukcesami stoi jednak coś więcej.
- Wiara, bo ona góry przenosi. Następnie zawziętość, która cechuje mnie jako górala z Gilowic - mówi w rozmowie z "Moja Rodzina". - Mam charakter twardy, góralski, nigdy nie odpuszczam. Dorastałem bez ojca. Tata zginął, gdy miałem dwa lata, więc go nie pamiętam. Mama wychowywała mnie twardo, nie rozpieszczała mnie. To mi pomogło w zdobywaniu sukcesów.
We wrześniu 2004 roku, po sześciu latach spędzonych na zawodowstwie, Adamek podpisał kontrakt ze słynnym Donem Kingiem. Legendarny promotor wcale nie był zainteresowany rekrutacją nieznanego Polaka. "Góralowi" przysługę wyświadczyli wówczas polecający go Andrzej Gołota i Ziggy Rozalski. Współpraca z Kingiem nie przyniosła Tomkowi fortuny i po latach skończyła się w sądzie. Dała jednak bezcenną szansę - walkę o mistrzostwo świata.
Rywalem Adamka w pojedynku o zwakowany przez Antonio Tarvera pas WBC był australijski "Huragan" Paul Briggs, który miał na koncie efektowne wygrane nad Glenem Kellym i Stipe Drewsem. Pechowa kontuzja zakłóciła przygotowania Polaka do najważniejszego występu w karierze. Sugerowano Tomkowi, żeby się wycofał, ale on nie chciał ustąpić. Bał się, że drugiej szansy może nie dostać. Wyszedł więc do ringu z nosem złamanym w dwóch miejscach, zaleczony antybiotykami. Kontuzja odnowiła się na samym początku walki po jednym z celnych uderzeń Briggsa. "Góral" nie zamierzał jednak się poddawać. Po latach tłumaczy to słowami "Miałem papiery na mistrza".
Dwunastorundowa batalia była porywająca, bezkompromisowa, brutalna. Niektóre media podają, że w United Center w Chicago zmagania oglądało 10 tysięcy kibiców, inne piszą o dwudziestu. Warto przypomnieć, że kibice nie przyszli wtedy dla Adamka - chcieli zobaczyć Andrzeja Gołotę zdobywającego tytuł w królewskiej kategorii. W walce wieczoru Lamon Brewster zmiótł go z ringu w 53 sekundy, ale polskim fanom tę noc uratował niespełna 29-letni "Góral", który stał się ich nowym bohaterem.
swoją drogą troche śmiesznie wygląda Góral w tej wadze ;-)
Gdyby na jego drodze nie stanoł Adamek z pewnością byłby mistrzem świata.