ARTHUR ABRAHAM: RAMIREZ JESZCZE POŻAŁUJE TEJ WALKI
Arthur Abraham (44-4, 29 KO) za dwa tygodnie podejdzie do szóstej i być może najtrudniejszej obrony tytułu mistrza świata kategorii super średniej federacji WBO, spotykając na swojej drodze Gilberto Ramireza (33-0, 24 KO). Pomimo wygranego przetargu przez swoją grupę Ormianin z niemieckim paszportem wybiera się na teren rywala, ale jak sam twierdzi, nie robi to mu większej różnicy.
- Czuję się doskonale. Zazwyczaj rozpoczynam obóz na osiem tygodni przed terminem, teraz jednak wszystko zaczęło się już dwanaście tygodni przed pojedynkiem. A wszystko dlatego, że doceniam klasę rywala i traktuję go bardzo poważnie. Mój szkoleniowiec Ulli Wegner jest prawdziwym mistrzem nie tylko jeśli chodzi o dobór strategii i taktyki, ale również w wynajdywaniu takich miejsc jak to do treningów - mówi zadowolony champion, który w lutym przez dwadzieścia dni wyciskał siódme poty w bułgarskich górach. - Ten okres wyniósł moje przygotowanie fizyczne i kondycyjne na wyższy poziom. Ciężko było znaleźć sparingpartnerów pod kątem kogoś tak dużego jak Ramirez, ale znów klasę pokazał mój trener, ściągając ciekawych pomocników - relacjonował mistrz.
Niedawno legendarny Julio Cesar Chavez wychwalał swojego młodego rodaka i namaścił go na nowego mistrza. Co na to "Król Arthur"?
- Kochałem Chaveza za młodu, to był jeden z moich ulubionych wojowników, który zostawiał w ringu po prostu wszystko co miał. Był jednym z moich idoli, niestety jednak 9 kwietnia będę zmuszony sprawić mu lekki zawód, bo pokonam Ramireza. Odeślę go tam, gdzie jego miejsce. Jeszcze pożałuje, że zdecydował się na tę walkę. W takiej formie nie byłem chyba jeszcze nigdy - mówi zmotywowany Abraham.
Stawiam na Ramireza. Potem będzie jak z Huckiem .