BRIGGS: FURY POWINIEN MI DZIĘKOWAĆ, DZIĘKI MNIE WYGRAŁ Z KLICZKĄ
Shannon Briggs (59-6-1, 52 KO) nie walczył wprawdzie z Władimirem Kliczką (64-4, 53 KO), ale twierdzi, że w detronizacji Ukraińca odegrał rolę nie mniejszą niż Tyson Fury (25-0, 18 KO), który w ubiegłym roku pokonał go na ringu w Dusseldorfie.
- Fury powinien mi dziękować, bo to dzięki mnie pokonał Kliczkę. Męczyłem go przez dwa lata. Było już po nim, zagoniłem go, nie miał już siły. Gdzie był, ja też tam byłem, gdzie trenował, tam i ja trenowałem - powiedział Amerykanin.
Briggs przebywa obecnie w Wielkiej Brytanii, gdzie wyruszył z nadzieją na zakontraktowanie walki z którąś z tamtejszych sław - Furym właśnie, Davidem Haye'em lub Anthonym Joshuą.
- Jestem w waszym kraju! Gdzie jesteście? Dawajcie, let's go champ! Ktoś tutaj lubi Davida Haye'a? Znokautuję go! Let's go champ! - potwarzał przed bramą Pałacu Buckingham, gdzie poproszono go w końcu, aby z uwagi na rodzinę królewską przesunął się i ściszył swoje okrzyki.
Żałosny jest ten Briggs. Może i wnosi trochę do boksu zawodowego, ale raczej in minus.
Chce dużych walk...
z czym?