FLANAGAN OBRONIŁ TYTUŁ FEDERACJI WBO
Terry Flanagan (30-0, 12 KO) już kiedyś pokonał Derry'ego Mathewsa (38-10-2, 20 KO) w półfinale turnieju Prizefighter. Dziś spotkali się znowu. Tym razem Flanagan bronił po raz drugi tytułu mistrza świata wagi lekkiej organizacji WBO.
Początek należał do championa, który skoncentrował się na obijaniu tułowia rywala. Nawet gdy chciał uderzyć na górę, zaczynał najpierw akcję ciosem na korpus i dopiero wtedy polował sierpem na szczękę pretendenta. Doświadczony Mathews, dla którego był to pięćdziesiąty występ na zawodowym ringu, wrócił do gry dobrą dla siebie rundą piątą i szóstą. Potem jednak do głosu znów doszedł Flanagan i nawet pomimo ostrzeżenie za faule w ósmej odsłonie pewnie zwyciężył.
Sędziowie punktowali na korzyść obrońcy tytułu 115:112 i dwukrotnie 117:110.
Na pewno mógłby dawać jakieś emocjonujące walki z czołówką lekkiej, bo na pewno przed nikim by nie uciekał. Tym bardziej, że w lekkiej od dłuższego czasu cały ch. się dzieje.
Fajna by była walka Anglika z Linaresem. Unifikacyjna. Ale ten miał pecha, złamał rękę i... pas mu czym prędzej zabrano.
Więc zamiast potencjalnej takiej walki unifikacyjnej będziemy mieli "wielką wojnę" jakiegoś tam pier...lonego Zlaticanina z włoskim Przemkiem Saletą, czyli takim pizdą, nie bokserem, na starość robiącym karierę... i byłym posiadaczem nic już nie znaczącego pasa EBU.
Jest jeszcze Crolla (tu mogłaby być hitowa walka na Wyspach) i Barthelemy. Na pierwsza bardzo prawdopodobna.