FROCH: KAŻDEGO DNIA MYŚLĘ O POWROCIE, ALE JESTEM REALISTĄ
Carl Froch (33-2, 24 KO) osiągnął w wadze super średniej praktycznie wszystko i odszedł w glorii chwały. Co prawda po wygranym rewanżu z Georgem Grovesem wydawało się, że jeszcze stoczy kilka walk, lecz zabrakło mu już motywacji i ostatecznie zawiesił rękawice na kołku. Jadowita "Kobra" z Nottingham przyznaje jednak, że często nawiedzają go myśli o powrocie i trudno jest mu wytrzymać na sportowej emeryturze.
Trzykrotny mistrz świata i finalista pamiętnego turnieju "Super Six" pozostaje nieaktywny od maja 2014 roku.
- Tak naprawdę każdego dnia przechodzi mi przez głowę myśl o ewentualnym powrocie na ring, ale jestem też realistą i potem wszystko sobie tłumaczę. Stuknęła mi już prawie czterdziestka, a do tego wszystko wiązałoby się z dwunastoma tygodniami poza domem, bez dzieci oraz ścisłą dietą. Ale choć jestem już emerytem, to gdy patrzę na innych zawodników, jak na przykład Jamesa DeGale'a, myślę sobie nadal "Mógłbym pobić tego kolesia" - nie ukrywa Froch.
Powrót bez sensu.
Niech tego nie psuje, niech pozostanie w naszej pamięci jako wspaniały mistrz i przede wszystkim fighter z ogromnym sercem.
Niech nie stanie się pośmiewiskiem buraków i niedorozwojów, jak Roy Jones czy inni...
Szacunek, Carl!
Chciałbym, żeby wrócił na jedną walkę, niekoniecznie z kimś mocnym.