ARTUŚ, LUTUJ!
Gdy ogłoszono, że przeciwnikiem Deontaya Wildera w trzeciej dobrowolnej obronie tytułu mistrza świata WBC będzie nie Wiaczesław Głazkow, a Artur Szpilka, byłem jednym z tych, którzy oczyma wyobraźni widzieli urwaną głowę polskiego pięściarza, przelatującą między szóstym a siódmym rzędem w hali Barclays Center.
Nie inaczej było kilka dni temu, gdy na dobre rozgorzała ta gorączka, z Polski na Brooklyn wyjechali nasi dziennikarze, a sam zainteresowany opublikował zdjęcie z narzeczoną na portalu społecznościowym, z dopiskiem, że samolotem zbliża się do miejsca własnej dekapitacji. Za tą małą różnicą, że w tym czasie głowa polskiego pretendenta nie znajdowała się tak daleko od ringu, a jednak nieco bliżej, a urwana została nie po pierwszym huraganie Wildera, a po zaciętej walce.
Dziś, szczerze mówiąc, w ogóle nie widzę bezgłowego Szpilki, a przed oczami mam obraz szalonych ataków mistrza o skrzywionej twarzy, który nijak nie może dosięgnąć balansującego i nurkującego niższego pretendenta. Widzę też celne kontry z lewej ręki, które, niczym ugryzienia komara, doprowadzają do szału "Brązowego Bombardiera". I wiem, że znowu udzielają mi się emocje, które choć zaklinają nieco rzeczywistość, to jednak nie były mi dane od lat, a konkretnie od września 2011 roku – i dla tych emocji i tej nadziei, choćby nie wiem jak bardzo płonnej – warto kochać boks, i warto czekać.
Gdy Tomasz Adamek we Wrocławiu stawał naprzeciw Witalija Kliczki byłem jednak pewien, że Ukrainiec zakończy walkę wtedy, kiedy będzie chciał, i tak też się stało. Czy Szpilka ma większe szanse na ten sam pas, który ma aktualnie innego właściciela? Tak.
Dlaczego? Deontay Wilder wsławił się przede wszystkim nokautami, którymi rozsądzał 34 z 35. swoich walk. Nie inaczej ma być i tam razem. Polonijny dziennikarz bokserski, Przemysław Garczarczyk, korespondował niedawno dla Polsatu: "Nie oszukujmy się, to ma być show Wildera – tak nastawieni są Amerykanie". Znajomy mieszkający w Nowym Jorku przesłał mi na maila plakat anonsujący walkę – nie widać na nim Szpilki, a samego mistrza. Bukmacherzy w Polsce za każdą złotówkę postawioną na "Brązowego Bombardiera" gotowi są zapłacić jedynie kilkanaście groszy. Tak więc wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że niespodzianki nie może być, a Szpilka podzieli los byłego polskiego pretendenta do zielonego pasa, którego zresztą w bratobójczej walce niedawno pokonał.
Nie mam zamiaru robić z siebie eksperta, Wilder to faworyt, a w cięższych wagach o ekspertyzy trudno (vide: Huck – Głowacki, Fury – Kliczko), ale niech każdy, kto jak ja niedawno widzi latającą głowę Artura Szpilki, odpowie sobie na kilka pytań: po pierwsze – w jaki sposób kończyły się trzy ostatnie walki Wildera i dlaczego nie tak spektakularnie, jak wcześniejsze? Czy mistrz walczył kiedykolwiek z przeciwnikiem o odwrotnej pozycji, który przyjechał zostawić w ringu serce (tak, tak – Harrison, ale czy miał wówczas serce do walki)? Dlaczego Szpilka jest tak spokojny, a jego trener, mogąc chyba zablokować pomysł promotorów o mistrzowskiej walce, przyklaskuje propozycji? I na koniec: jak faworyt zniesie presję szybszego i lepszego technicznie zawodnika, który wierzy we własne zwycięstwo, a którego do boju nieść będzie doping dziesięciu tysięcy polskich gardeł?
Można Szpilkę lubić lub nie, część kibiców widzi w nim pewnie ponurego sadystę ze starszej klasy, który zawsze terroryzował innych uczniów; część utożsamia się z nim, samemu będąc wesołymi łobuzami – i zostaje jeszcze jedna część: czyli ci, którzy bez względu na pozaringowe zachowanie Szpilki, będą mieli ochotę sparafrazować własne słowa sprzed dwudziestu lat. Właśnie ci, popijając przedwczesną poranną kawę i wyganiając z ciała resztki snu żwawą gimnastyką, zakrzykną między piątą a szóstą rano (budząc wszystkich domowników): "Artuś, lutuj!"
Tekst napisany przez jednego z czytelników BOKSER.ORG. Autor - Mateusz Krzysztoń.
Dla chętnych sonda. Wytypuj wynik walki i zostaw krótki komentarz podpisując się nickiem z orga.
Ale zjebany tytuł hahahaha widać za kim i komu redakcja będzie kibicować! strazne to jest.
" w jaki sposób kończyły się trzy ostatnie walki Wildera i dlaczego nie tak spektakularnie" , tak zdemolowanie Duhpasa i demolka Moliny , w ogóle lipa się kończyły.
"Dlaczego Szpilka jest tak spokojny" , tak bardzo spokojny, że aż wyjechał z bani Wilderowi
I zapomniał Pan jeszcze o części tych kibiców, którzy widzą w Szpilce marketingowy balon, który walczy w ciężkiej tylko wyłącznie dlatego, bo wyszedł z paki ważąc 122 kg, i który swój jedyny prawdziwy test oblał do zera , bo takim samym szczekaniu jak obecnie .
Przecież doping nie jest dozwolony.
https://youtu.be/pDmxHB9CxKI?t=1115
Szpilka niech lepiej się nie pcha za blisko bo go Wilder zatłucze.
Dla niektórych jest. Są równi i równiejsi.
Panowie do zobaczyskja na Waszym zdaniem ;-)
Trzeba kibicować:)
Liczmy na cud, aby Art dał fajną walkę.
Wildera i tak zabije Powietkin!
"w jaki sposób kończyły się trzy ostatnie walki Wildera i dlaczego nie tak spektakularnie, jak wcześniejsze?"
1 z nich to bylo połozenie rywala juz w drugiej rundzie i ratujący rywala gong- rywal dotrwal jednak jako jedyny
2 z nich to bylo czterokrotne wycieranie ringiem Moliny, gdzie Wilder mogl skonczyc kiedy chcial
3 z nich to byl rzeczywiscie pierwszy rywal Wildera ktory z nim nie lezal, nie liczac moze jednej czy dwoch pierwszych zawodowych walk Wildera, gdzie sedzia pierwszy zastopowal zanim rywal skonczyl nieprzytomny na deskach
Na cos jeszcze mam Panu odpowiedziec?
Szpilka spali go szybkoscią...."
----------------------
Tak jak Jenningsa
Data: 16-01-2016 16:43:12
Ajtuj jak ostatnio lutował z Jenningsem to w głowie cyna mu dziurę wypaliła przez którą uciekły ostatnie 3 szare komórki.
jak widac po tym co osiagnal, jaki status jaka kase to bez tych 3 komorek i tak na starcie byl w lepszej pozycji niz ty. Kim ty jestes chlopaku w zyciu? Zastanawiales sie nad tym? Co osiagnales? Jakie masz cele i marzenia i co robisz aby po nie siegnac?