- Od walki z Oloukunem odpoczywałem trzy tygodnie. Teraz wróciłem do Anglii na sześć tygodni ciężkich treningów. Wcześniej były przypuszczenia, że mogę zaboksować już w styczniu, a że do tego nie doszło, w święta miałem tydzień przerwy i byłem w Polsce. A teraz już tylko przygotowania na do walki z Mollo - mówi Krzysztof Zimnoch (18-0-1, 12 KO), który 20 lutego podczas gali w Legionowie zmierzy się z Mike'em Mollo (20-5-1, 12 KO).
- Obecnie czuję się już trochę zmęczony i spełniony jednocześnie, bo jetem przecież tutaj po to, żeby ciężko trenować i gonić swoje marzenia. Mollo to kolejny rywal, z którym po prostu muszę wygrać. Nie chcę za dużo o nim mówić, ja to muszę wygrać i tyle. Mój rywal jest silny, na pewno będzie agresywny i bardzo niebezpieczny w pierwszych dwóch, może trzech rundach. Potem zobaczymy co się będzie działo, bo kto będzie lepiej przygotowany, ten wygra walkę - analizuje nasz "ciężki".
- Widziałem jego pojedynek z Gołotą, choć Andrzej nie był już wtedy sobą, ruszał się jak mumia, a Mollo poza tym, że nabił mu oko, nic poważniejszego mu nie zrobił. Natomiast Szpilka był sam sobie winien temu, że w dwóch walkach trzy razy leżał na macie ringu - kontynuował pięściarz z Białegostoku, który jest wymieniany jako jeden z kandydatów do występu podczas kolejnej edycji gali Polsat Boxing Night.
ZIMNOCH BĘDZIE SPAROWAŁ Z CHISORĄ (ZDJĘCIA)
- Na dzień dzisiejszy nie wypowiadam się na temat PBN, bo to byłoby trochę bez sensu. Muszę przecież najpierw wygrać najbliższą walkę, a potem zobaczymy jak będzie. Co prawda były już jakieś rozmowy i powiedziałem, że chętnie bym zawalczył, ale na razie skupiam się tylko i wyłącznie na najbliższej walce - dodał Zimnoch.