DAVID HAYE: NIE MA CO SIĘ ŚPIESZYĆ, LEPIEJ WRACAĆ KROK PO KROKU
- Dużo czynników przyczyniło się do takiego, a nie innego wyboru rywala. On wygląda doskonale jako atleta, ma duży współczynnik nokautów, dobrze potrafi promować walkę, no i pozostaje niepokonany od jedenastu lat - mówi David Haye (26-2, 24 KO), który 16 stycznia skrzyżuje rękawice z Markiem de Mori (30-1-2, 26).
- Dla mnie te wszystkie elementy były niezwykle istotne. Nie chciałem spotkać kogoś, kogo już wcześniej zdążył znokautować Kliczko czy Wilder. Tą wygraną mam zamiar dać wyraźny przekaz, że wróciłem na dobre, a pojedynek z kimś z dziesiątki rankingu federacji WBA jest według mnie dobrą opcją - kontynuował "Hayemaker", odpierając tym samym krytykę, jakoby Australijczyk miał być dla niego łatwą przeszkodą.
- Niby czemu miałoby tak być? Ponieważ nie ma wielkich nazwisk w swoim rekordzie? Przecież jeszcze do niedawna to samo można było powiedzieć o Tysonie Furym, a teraz to numer jeden na świecie. De Mori jak dotąd nie spotkał się z nikim wielkim, co wcale nie oznacza, że nie będzie potrafił takiej okazji wykorzystać. Doświadczenie to coś naprawdę ważnego i właśnie dlatego od razu w pierwszym starcie po powrocie nie spotykam się z Deontayem Wilderem, choć czuję się teoretycznie na niego wystarczająco silny. Gdy prześledzimy historię, zobaczymy, że na przykład wracający tak jak ja po trzech i pół roku przerwy Muhammad Ali trochę się pośpieszył, za szybko wziął walkę z Joe Frazierem i doznał pierwszej porażki w karierze. Natomiast już potem, gdy zdążył się odbudować, pokonał tego samego Fraziera dwukrotnie. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że w takim powrocie nie ma za bardzo co się spieszyć. Lepiej wracać krok po kroku - dodał 35-letni Haye.
Chciałoby się odpowiedzieć:
- Nie nie dlatego. A dlatego że gość kompletnie nie potrafi boksować nawet na tym żenującym poziomie na którym nabił swój rekord co widać gdy się obejrzy jego występy...
W pierwszej walce Ali zapowiadal glosno, ze nie zamierza tanczyc, nie zamierza klinczowac, zamierza stac przed Frazierem i bić się morda w mordę.
W drugiej walce kiedy musiał już wygrać, zeby bylo 1-1 gładko wypunktowal Fraziera jak dziecko. Prawda jest taka ze w 3 walce mogl zawalczyc dokladnie tak samo, ale Ali nie chcial tak łatwo i bez jaj robic tego jak taki Wladek Kliczko. Chcial wygrac z Frazierem w jego grze, czyli bijac sie morda w morde na wymiane
A mówiąc poważnie: z tej wypowiedzi widać jasno, że Haye nastawia się na przekonanie wyłącznie niedzielnych kibiców, a właściwie - najmniej rozgarniętych spośród nich. Takich, których nie interesuje kompletnie klasa rywala, a jedynie wygląd i zero w rekordzie. Nazwisko Alego (jako Największego) jest im znane, jego walki już nie koniecznie. Dlatego David może pozwolić sobie na naciągane teorie, bo sprawy, o jakich pisze kermitt, to dla niedzielaków wiedza tajemna. A zestawienie swojego nazwiska z nazwiskiem legendy (trafne czy nie) nobilituje i ten cwaniaczek dobrze o tym wie.
David w optymalnej formie robi ta baletnice z Alabamy do jednej bramki......
Zresztą co mam mówić? Kasę dostanie i zadowolony.
Ciekawe czy Haye po wygranej będzie chciał spotkać się z tymczasowym, lub półposiadaczem tytułu HW federacji WBA czagajewem i czy tym razem testy krwi nie staną na przeszkodzie? ;-)
Obejrzałem se pare walk de Mori, i jeśli Haye zawalczy na chociaż 50% swoich możliwości, no to będzie Ko. Mark o ile w zadawaniu ciosów jest poprawny, to defensywy nie posiada praktycznie w ogóle, a David przypierdolić potrafi. Operuje jabem który sprawdza się na bumach, ale coś takiego jak zwrotność u niego w ogóle nie istnieje, przyśpieszeń też nie robi. Chociaż, z drugiej strony nie było potrzeby przyśpieszać, we wcześniejszych walkach. Do Davida na pewno wyjdzie przygotowany na 120%, bo to w końcu jego życiowa szansa, ale to i tak nic nie zmieni.
Nie zmienia to jednak faktu, że nie można pisać o nim, że nie umie boksować.
To jest nawet walka trudna do typowania (w zakładach bukmacherskich). Oczywiście nie chodzi mi o zwycięzcę, tylko ile rund potrwa walka.
Jeśli Haye zechce, to skończy bardzo szybko, ale pytanie - czy zechce?
Może zechcieć szybko zdemolować i "postraszyć" świat bokserski, a może poboksować trochę dłużej, udając, że de Mori to solidny przeciwnik, a do pokonania go trzeba "pogłówkować".
Poza tym Haye długo nie walczył. Być może zechce trochę spokojniej zacząć, "wczuć się" w ring.
W każdym bądź razie cała walka, jak i gala niewarte uwagi wg mnie.