GARCIA: GOŁOWKIN TO ZAWODNIK ROKU 2015
"Canelo" Alvarez zdobył już nagrodę ESPN dla pięściarza roku 2015 i ma spore szanse na zwycięstwo w plebiscycie The Ring. Zdaniem Roberta Garcii, jednego z najbardziej cenionych trenerów bokserskich na świecie, jest jednak ktoś, kto bardziej zasłużył na ten tytuł.
- Osobiście uważam, że przy takiej aktywności i łatwości wygrywania "GGG" może być uznany za zawodnika roku. Brakuje mu tylko jakiegoś wielkiego nazwiska w dorobku, takiego, które wszystko zmienia. "Canelo" walczył tylko dwa razy, ale pokonał Cotto, i to wyraźnie. Też zasługuje na tę nagrodę. Lubię także "Chocolatito", to jeden z najlepszych zawodników P4P, ale wygrane nad zawodnikami typu Viloria czy Sosa to za mało, aby zostać pięściarzem roku. Mayweather? Miał dwie walki, pokonał Pacquiao w pojedynku, który każdy chciał zobaczyć, pokonał go zdecydowanie. Potem łatwo zwyciężył Berto, też więc zasługuje na tytuł. Wszystko zależy od tego, co się będzie oceniać - aktywność, nokauty czy jeszcze coś innego. Ja w każdym razie dałbym nagrodę "GGG", ponieważ dominuje i walczy częściej niż inni - powiedział szkoleniowiec.
Gołowkin i Alvarez prawdopodobnie skrzyżują ze sobą rękawice we wrześniu. Wcześniej obaj mają jeszcze stoczyć po jednej walce - Kazach w kwietniu, a Meksykanin w maju.
dla mnie rok 2015 to jednak rok Moneya ktorego nie znosze i Tysona ktorego uwielbiam :)
rok 2016 będzie Gieni lub Kowaliewa pod waruniem ze Canelo i Ward nie zgubią po drodze cojonnes i wyjda do walki
Chyba raczej miałeś na myśli boxing.pl. Na Rp jest właśnie pełno kretynów niemyślących realnie, znacznie więcej niż tutaj, chcących do tego na siłę przypodobac się tamtejszej posranej redakcji. Dodaj do tego kompletny brak swobody wypowiedzi i notoryczne usuwanie komentarzy. Nie dziękuję. Miałem na tym gównie kiedyś konto i nie polecam. No chyba że od czasu kiedy wchodziłem na ten portal, czyli jakieś 1,5 roku temu, wszystko się odwróciło o 180 stopni:).
wypowiadaj się na temat kozich bobków znaFco boksu w agro-koza.
A rzekome zwycięstwo nad Pacquiao? W najlepszym wypadku remis na kontuzjowanym rywalu, z koksem w żyłach i trefnymi statystykami drukowanymi na żywo. Szacun.
Błazen roku, klękający na macie świętując 49-0 po walce, o której teoretycznie nie miał prawa wiedzieć, że wygrał.
Raczej chyba nie chodzi o pięściarza najlepszego, tylko takiego, który "popisał się" w 2015 jakimś spektakularnym sukcesem, dokonał czegoś, zapadł w pamięć.
Jeśli ja miałbym wskazać boksera roku 2015, bez wątpienia wskazałbym na Tysona Fury'ego.
On dokonał największej rzeczy.
Skazywany przez wielu wielu na porażkę i to sromotną, łatwo i gładko pokonał Kliczkę. Wprawdzie Władek wypadł blado, ale... co to ma do rzeczy?
Niektórzy się spodziewali, że przy Tysonie Furym może wypaść blado.
To było największe wydarzenie bokserskie tego roku.
GGG niczego nadzwyczajnego nie dokonał, faktem jest, że dominuje i rozbije kolejnych przeciwników, ale mega walki z nim jeszcze nie było.
Canelo natomiast jedyne czego dokonał, to pobicie 20 funtów mniejszego Cotto po dość wyrównanej walce.
Chocolatito natomiast walczy w bardzo niepopularnych wagach i ciężko jest z niego zrobić boksera roku bez jakiś hitowych pojedynków.
Fury ze względu na wygrana z Władem i chyba największą niespodziankę roku też mógłby pretendować do takiej nagrody.
Floyd pokonał Pacmana, ale tego już wypalonego Pacmana - nie oszukujmy się.
Poza tym jego zwycięstwo wcale nie jest takie oczywiste, takie wymęczone po prostu.
Mayweather nie podjął walki. Wygrał w bardzo brzydkim stylu, uciekając tylko przed groźnym rywalem.
Ta walka miała szansę się odbyć parę lat temu. Kiedy obaj byli na topie.
Poza tym miało być wielkie widowisko, wyszła wielka klapa.
O żenadzie z Berto nie wspomnę.