VARGAS NAGABUJE BRADLEYA. TRZEBA BYŁO ICH ROZDZIELAĆ (WIDEO)
Jessie Vargas (26-1, 9 KO) nie daje Timowi Bradleyowi (33-1-1, 13 KO) wytchnienia. Kiedy tylko ma okazję, 26-letni Amerykanin nagabuje starszego rodaka o rewanż. Ostatnie spotkanie obu pięściarzy, do którego doszło minionej nocy na gali Ramirez-Khatchikian w Las Vegas, zarejestrowały kamery.
Zaczęło się od serdecznego powitania, ale już po chwili Vargas wypytywał o walkę. Bradley zaproponował, aby rozmowami w tej sprawie zajęli się ich menedżerowie, a potem, żeby najpierw Vargas zmierzył się z pierwszym w rankingu WBO w kategorii półśredniej Sadamem Alim. Pytany o to, czy bawi się w promotora, odparł: "Nie, w menedżera, bo twój najwyraźniej nie wykonuje swojej pracy". Za moment już obaj mówili jednocześnie i coraz bardziej się do siebie zbliżali, aż w końcu rozdzielił ich członek Team Bradley. Vargas krzyczał jeszcze, że miał Bradleya znokautowanego. - Gówno miałeś, nic nie zrobiłeś - odpowiedział "Desert Storm".
Bradley i Vargas walczyli pod koniec czerwca w Carson. Ten pierwszy wygrał wyraźnie na punkty, ale w ostatnim starciu omal nie padł na deski po potężnym prawym, co stało się dla pokonanego podstawą do nalegań na rewanż.
Do rewanżu prawdopodobnie dojdzie. I dobrze, bo Vargas znowu dostanie w pałę i może w końcu ryja zamknie.
Tego kariera to jest "błyskawiczna". 22 walki, kilka lat w ringu, a do tej pory żadnego poważniejszego rywala.
Zapomniałem w ogóle o nim, a już chyba z 5 lat temu słyszałem, jaki jest obiecujący. Może za kolejne 5 się przekonamy...