DE LA HOYA: W RIO POZNAMY PRZYSZŁEGO MISTRZA WAGI CIĘŻKIEJ Z USA
Amerykański boks olimpijski jest w kryzysie. Na ostatnich igrzyskach kobiety ratowały honor kadry, zdobywając dwa jedyne krążki dla USA. Pomimo słabych wyników Oscar De La Hoya, który w 1992 roku sam boksował na igrzyskach, wierzy, że dla jego rodaków nadchodzą lepsze czasy.
- Igrzyska są ważne, aby wyłonić nowe gwiazdy. Na ostatnich mieliśmy spore problemy, za co obwiniam system olimpijski. Teraz jest już zmieniony, wrócił stary sposób punktowania walk - powiedział "Złoty Chłopiec".
Mistrzowi z Barcelony chodzi o kontrowersyjne maszynki, które przez lata wypaczały wyniki walk. Odejście od komputerowego systemu punktowania, jak twierdzi, pomoże Amerykanom w powrocie na szczyt.
- Wierzę, że w Rio oraz podczas kolejnych igrzysk Ameryka będzie miała kolejnych wielkich mistrzów olimpijskich, którzy długo będą gwiazdami boksu. Naprawdę mocno wierzę, że na igrzyskach w Rio poznamy przyszłego mistrza wagi ciężkiej ze Stanów Zjednoczonych. Potrzebujemy go, aby wróciła ekscytacja, aby więcej uwagi poświęcano naszemu sportowi - stwierdził.
Dodał, że osobiście pojawi się w Brazylii - jako widz i łowca bokserskich talentów. Poniżej tymczasem przypominamy, jak ponad dwadzieścia lat temu sam radził sobie na IO. Niesiony marzeniem matki, która w 1990 roku zmarła na raka, młody zawodnik z Los Angeles zrobił w stolicy Katalonii prawdziwą furorę. Zaczął od zwycięstwa nad Adilsonem Silvą, a zakończył pokonaniem w finale Marco Rudlpha. To właśnie w Barcelonie na dobre przylgnął do niego przydomek "Złoty Chłopiec".