FROCH WRÓCI, JEŻELI DeGALE BĘDZIE BŁYSZCZEĆ
Carl Froch (33-2, 24 KO) z uwagą będzie się przyglądać potyczce Jamesa DeGale'a (21-1, 14 KO) z Lucianem Bute (32-2, 25 KO). Zapowiedział, że zmierzy się ze swoim rodakiem, ale tylko jeżeli wypadnie on okazale w zaplanowanej na 28 listopada walce.
- To dla Jamesa łatwy pojedynek, bo Bute jest skończony. Musi się zaprezentować dobrze. Słyszę, że dostanie za potyczkę z całkowicie zrujnowanym Bute dwa miliony. Bute skończył się, kiedy go pokonałem, wszyscy o tym wiedzą. James pewnie wygra, ale jak będzie wyglądać? Z Dirrellem nie prezentował się dobrze, teraz musi wypaść lepiej - mówi "Kobra".
Froch od kilku miesięcy jest na emeryturze, lecz nie ulega wątpliwości, że wciąż ciągnie go do boksu. Gdyby skrzyżował rękawice z DeGale'em, mógłby odzyskać pas IBF w wadze super średniej. "Chunky" zdobył wakujące trofeum w maju, kiedy pokonał na punkty Andre Dirrella.
- Nie zaimponował mi w tym pojedynku. Przez trzy czy cztery rundy wyglądał dobrze, ale na tym koniec. Nie wiem, co on potem wyprawiał. Boksował na wstecznym, może oszczędzał energię, a może źle do tego podszedł i myślał, że może dowieźć przewagę do końca. Omal przez to nie wypuścił walki z rąk. Miał szczęście. Nikt by nie protestował, gdyby wynik poszedł w drugą stronę. DeGale to nie jest zawodnik stworzony do 12-rundowych walk - powiedział Froch.
Czemu Golovkina nie weźmie tylko rodaka chce prać?
Ryzyko mniejsze pojedynek z De Gale bardzo dobrze się sprzeda na wyspach i będą bardzo duże pieniądze do zarobienia
Odezwał się ten co z Direllem wyglądał dobrze xd