ROZMOWA Z PIERWSZYM ZAWODNIKIEM, KTÓRY WYTRZYMAŁ CIOSY 'GGG'
Mehdi Bouadla (30-6, 11 KO) nie jest już tak twardy jak na początku kariery, bo ostatnie trzy z sześciu łącznie porażek poniósł przed czasem. Zastopowali go kolejno Mikkel Kessler, Arthur Abraham oraz Dimitrij Czudinow. Ale to właśnie Francuz jako pierwszy, a jeden z trzech w ogóle pięściarzy, zdołał dotrwać do ostatniego gongu konfrontacji z Giennadijem Gołowkinem (34-0, 31 KO).
Dziś świat nie pamięta już o jego zwycięstwach, a właśnie przez pryzmat tamtej porażki sprzed ośmiu lat, gdy "GGG" toczył swój dziewiąty pojedynek. Po ośmiu, wcale nie jednostronnych rundach, sędziowie wskazali na Kazacha, punktując 79:75 i dwukrotnie 78:74.
- Wychodząc z nim do walki i znając jego sukcesy w boksie olimpijskim zdawałem sobie sprawę, że to bardzo dobry pięściarz. Już wtedy wiedziałem, iż ma wszystko, by zostać w przyszłości zawodowym mistrzem świata. A jak udało mi się dotrwać do końca? Po prostu wyszedłem do ringu nie po to, żeby przetrwać, a wygrać. Do tego zawsze byłem twardy psychicznie, no i wiem jak boksować - powiedział Bouadla.
- Odczuwam dumę z racji tego, że jako jeden z zaledwie trzech zawodników przetrzymałem z nim pełen dystans, lecz jestem przy tym przekonany, że znów by mi się udała taka sztuka, tylko na dystansie dwunastu rund. Niech tylko dadzą mi drugą szansę. Nasze kariery rozpoczęły się zupełnie inaczej. On miał cały sztab wokół siebie, zaś ja tylko trenera i swojego kumpla. Gdybym więc znów dostał ofertę z jego obozu, przyjąłbym ją i znów dotrwał do ostatniego gongu. I tak jak za pierwszym razem, tak samo teraz wyszedłbym do ringu z myślą o zwycięstwie.
Tak jak Polacy z blamażu
Gdyby nie ta walka kariera Proksy mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej
Przecież to nie po GGG zaczęło się sypać. Słabo było już przy okazji przeciętnego Kerrego Hope'a, który z pomocą sędziów obnażył Proksę.
Z Hopem było rozcięcie i bezczelne faule Hopa.
Oczywiście Proksa powinien dać sobie radę ale w narożniku miał wtedy jakieś zastępstwo.
Nie miał mu kto powiedzieć, żeby nie nastawiał się na jeden cios.
Poza tym lekko go przekręcili- remis to byłby najlepszy wynik.
No ale skoro prowadzili jego karierę jak journeymana to sorry, ale nikt takiemu nie pomoże.
W rewanżu było do jednej bramki.
Wyjście do GGG było miesiąc po walce z Hopem.
Wielki błąd, no ale życie...
pokazala tylko ze Proksa sie skonczyl na wlasne zyczenie
zamiast zajac sie boksem na powaznie on zawsze jakies banki i inne zajecia a to se ne da pane