'FRANCUSKI WACH' JOHANN DUHAUPAS PODDANY DOPIERO W 11 RUNDZIE
W drugiej obronie tytułu mistrza świata wagi ciężkiej federacji WBC Deontay Wilder (35-0, 34 KO) znów wystąpił w swoich rejonach. Naprzeciw niego stanął Johann Duhaupas (32-3, 20 KO) i naprawdę mocno zapracował na swoją gażę.
Francuz odważnie ruszył na championa. Był schowany za szczelną gardą, ale przy tym wywierał nieustanny pressing i spychał go lewym "dyszlem". Reprezentant gospodarzy niby kontrolował sytuację, ale nie potrafił przebić się przez jego ręce. Druga runda była lepsza w wykonaniu "Brązowego Bombardiera", który rozciął jednym z prawych krzyżowych skórę na nosie pretendenta. Ale i on miał pierwsze kłopoty, bo lekko zaczęło puchnąć mu lewe oko. Duhaupas wyczuł swoją szansę i rzucał lewy prosty z dużą częstotliwością. W końcówce trzeciego starcia Wilder przeprowadził półminutowy szturm. Podpalił się trochę niepotrzebnie, bo choć trafił mocnym prawym, to zdecydowana większość jego ciosów spadła na gardę twardego challengera.
Podobna sytuacja miała miejsce w czwartej odsłonie. Amerykanin swoim uderzeniem rozciął przeciwnikowi łuk brwiowy, ale gdy ten kilka razy odpowiedział lewym prostym, oko mistrza spuchło jeszcze bardziej, a w jego narożniku zaczęła się lekka nerwówka. Pół minuty przed końcem piątej rundy Deontay trafił w zwarciu mocnym prawym podbródkowym. Tym razem Francuz naprawdę musiał to odczuć, bo szybko próbował sklinczować. Champion jednak podkręcił tempo i zanim zabrzmiał zbawienny gong na przerwę, trochę bomb odpalił na głowie dzielnego rywala.
Kolejne trzy minuty to już popis Wildera. Ładował w oponenta wszystko co miał. Sędzia kilka razy przyglądał się wszystkiemu z bliska. Francuz dzięki szczelnej gardzie trwał nadal w tym pojedynku, jednak wyglądało to dla niego coraz gorzej. W siódmym starciu Deontay zaczął potężną bombą po akcji lewy-prawy. Za moment poprawił prawym podbródkowym i na dobrą sprawę kilku sędziów mogłoby to przerwać. A Duhaupas nie tylko przetrwał trudne chwile, a jeszcze sam trafił na koniec swoim prawym podbródkiem. W ósmej rundzie miejscowy bohater wydłużył dystans i wyraźnie wygrał dzięki szybkiemu lewemu prostemu, lecz tym razem to jego dopadła chyba lekka zadyszka, ponieważ oddychał coraz ciężej.
Tuż po rozpoczęciu dziewiątego starcia Wilder huknął prawym krzyżowym. Rzucił się na pretendenta, by dokończyć dzieła zniszczenia, ale kilka sierpów z obu rąk, w które włożył całą siłę, pruło powietrze. Były zbyt sygnalizowane i Duhaupas każdy przepuścił unikiem. Niewiarygodną odporność na ciosy Francuz potwierdził w kolejnej odsłonie. Po dwóch minutach luźniejszego tempa mistrz nagle doskoczył do rywala i władował w niego dziesiątki uderzeń. A Duhaupas... jak stał, tak stał dalej.
W 50. sekundzie jedenastej rundy było już po wszystkim. Wilder trafił akcją lewy-prawy i znów doskoczył do challengera. Kolejne bomby spadły na jego głowę i arbiter Jack Reiss w końcu wkroczył do akcji. Myliłby się jednak ten, kto by pomyślał, że Johann się przewrócił. On dalej stał i choć nie protestował, to wyglądał tak, jakby mógł jeszcze trochę zebrać... Dostał zresztą za to owacje na stojąco.
Co dowiedzieliśmy się dziś nowego o mistrzu? Na pewno historie o jego niesprawdzonej kondycji można wsadzić między bajki. Bije mocno i bardzo dużo. A że czasem trochę chaotycznie? W tym chaosie też tkwi swego rodzaju siła.
Mysle, ze Wladek, Antek, a moze nawet Fury nie mieli by z nim wiekszych problemow. Byc moze sie myle !?
@Canuck, jak dla mnie Powietkin, jeśli nadal będzie nasterydziony, też może położyć Wildera, ale to właśnie zależy od szczęki.
Mam coraz większy szacunek do Wildera, pokazał w tej walce że ma kondycję, pokazał że potrafi walczyć w półdystansie (tych podbródkowych w 5 Władek, mógłby nie ustać) ma chyba też całkem niezłą szczenkę. Francuz puncherem niby nie jest ale kilka mocnych ciosów doszło do głowy Amerykanina.
Choć ciągle uważam że to Povietkin będzie faworytem to jeszcze bardziej nie mogę się doczekać do tego starcia.
Wydaję mi się że Władzio byłby łatwiejszym przeciwnikiem dla Wildera niż Rosjanin a Rosjanin dla Władzia.
Co się tyczy Duhaupasa, to facet ma szczęke z betonu i jaja ze stali. Od dzisiaj zawsze będę mu kibicowal. Śmieszne jest to, że taki nasterydowany dziad Saleta dostaje za swóje żałosne poddanie się nie mniej kasy od takiego Duhaupasa, który pokazał nadludzką wolę walki, starając się nie tylko przetrwac, ale wygrac dosamego końca.