WCIĄŻ SZYBKI SHANE MOSLEY POROZBIJAŁ MAYORGĘ
Tak jak siedem lat temu, również i dziś w nocy Shane Mosley (48-9-1, 40 KO) okazał się lepszy od Ricardo Mayorgi (31-9-1, 25 KO). O dziwo walka dwóch "dziadków" okazała się całkiem interesująca.
Od początku sporą przewagę zyskał wciąż szybki niczym błyskawica Amerykanin. W drugiej rundzie dwukrotnie huknął potwornym prawym sierpowym na szczękę i chyba tylko "El Matador" wie jakim cudem ustał te bomby. Pięściarz z Nikaragui nieustannie prowokował "Słodkiego". Robił to na tyle skutecznie, że ten wściekł się w połowie trzeciego starcia i wdał się w brudną walkę i wymiany cios za cios, co było wodą na młyn dla Ricardo. Trafił nawet kilka razy.
Shane wrócił do boksowania zamiast bicia się w czwartej odsłonie, gdy zaczął szachować przeciwnika lewym prostym. W piątej miał już drogę otwartą. Podmęczony Mayorga przyjął cztery piekielne sierpy - po dwa z jednej i drugiej ręki. Był na skraju nokautu, lecz wciąż stał. Po gongu wracał już jednak zrezygnowany i mocno potłuczony, co doprowadziło jego partnerkę życiową do prawdziwej histerii na trybunach.
Mosley od startu szóstej rundy podążał za przeciwnikiem niczym łowca za zwierzyną. Po kilku kolejnych bombach na górę, które nie przyniosły spodziewanego efektu, dawny champion trzech kategorii wystrzelił lewym hakiem na korpus, idealnie na wątrobę. Raz jeszcze okazało się, że Mayorgę łatwiej znokautować właśnie w ten sposób. Ricardo z grymasem bólu przyklęknął i dał się wyliczyć do dziesięciu.