ŻEROMIŃSKI: JEŚLI WSZYSTKO PÓJDZIE DOBRZE, WRÓCĘ W GRUDNIU
Michał Żeromiński (9-2, 1 KO) na początku lipca przeszedł zabieg zszycia kciuka. Nabawił się tego urazu jeszcze podczas ostatniej walki z Węgrem Laszlo Fazekasem. Od połowy miesiąca rozpocznie długą i żmudną rekonwalescencję, która potrwa od sześciu do ośmiu tygodni.
- Na razie nie mogę nic robić. Mam takiego wystającego druta w kciuku. Lekarz zabronił mi podwyższać ciśnienie krwi. Nie mogę sobie pozwolić na jakieś niepotrzebne zakażenie. Teraz tylko leżę i odpoczywam. Mimo tego leniwego okresu w moim życiu, trzymam wagę w okolicach 76 kg, więc chyba nie jest najgorzej - relacjonuje pięściarz z Radomia.
- Od zawsze byłem aktywny sportowo. Z dnia na dzień trzeba było zmienić po części swój styl życia. Pierwszy okres był najgorszy. Za dwa tygodnie rozpoczynam rehabilitację. Potrwa przynajmniej sześć tygodni. Jeżeli będzie taka konieczność, to przedłużymy ją o kolejne dwa. Jestem dobrej myśli. Oczywiście jesienny strat nie wchodzi teraz w grę. Pierwsze biegi zacznę robić na początku następnego miesiąca. Jeżeli wszystko będzie się układało się po naszej myśli, to pierwsze treningi typowo bokserskie zacznę w październiku. Głęboko wierzę, że w miarę szybko uda mi się wrócić do formy sprzed kontuzji. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, kolejną walkę stoczę tuż przed końcem roku - dodał Żeromiński.
Wydaje się, że Żeromiński nawet jak na journeymana jest bokserem za słabym. Jeśli nic nie poprawi, to czeka go przyszłość bokserskiego kelnera.