FROCH: MOJE STATYSTYKI ROZWALAJĄ CALZAGHE NA KAWAŁKI
Carl Froch (33-2, 24 KO), który we wtorek ogłosił zakończenie kariery, nie ma wątpliwości, że była ona dużo bogatsza od kariery innej brytyjskiej gwiazdy boksu, niepokonanego Walijczyka Joe Calzaghe. - Moje statystyki rozwalają jego na kawałki - mówi "Kobra".
Calzaghe wygrał wszystkie 46 zawodowych walk, m.in. z Chrisem Eubankiem, Jeffem Lacym, Mikkelem Kesslerem i Bernardem Hopkinsem. W 2009 roku chciał się z nim zmierzyć Froch, jednak Walijczyk odmówił i zawiesił rękawice na kołku. Od tego czasu pięściarze nie szczędzili sobie uszczypliwości.
- Trudno jest porównywać moją karierę do Joe, bo on ma na rozkładzie tylko kilka wyróżniających się nazwisk. Pokonałem większą liczbę mistrzów świata. Fakt, że był niepokonany, niewiele znaczy, jeżeli nie walczyło się z takimi zawodnikami, z którymi walczyłem ja - powiedział we wtorek Froch, pogromca m.in. Jermaina Taylora, Arthura Abrahama, Luciana Bute, Kesslera i George'a Grovesa.
- W mojej karierze było więcej klasy i więcej emocji, dlatego pewnie Calzaghe jest zły i nie może powiedzieć dobrego słowa na mój temat. Nigdy nie unikałem żadnych wyzwań, walczyłem z każdym obowiązkowym pretendentem - dodał.
38-latek podkreślił, że mógłby dopisać do swojego bogatego resume kolejne sukcesy, ale uznał, że po tylu latach spędzonych w ringu nadszedł czas dla rodziny.
- Nadal jestem w doskonałej formie, lecz powrót byłby głupi. Nie ma już tej maszyny, która walczyła. Mam syna i córkę, moja narzeczona Rachel jest w ciąży, będę więc spędzać dużo czasu z rodziną. Odchodzę na szczycie, kończę walką, która mnie zdefiniowała. Niewielu zawodników kończy w ten sposób - stwierdził.
byl wielki zarowno on jak i Joe
po co to pieprzenie?
choc to zapewne odpowiedz na ostatnie zaczepki Calzaghe
W jego stylu, zatem fajnie się czyta.
Np. o tym że Paweł Kakietek na amatorce pokonał Kobrę.
http://www.polsatsport.pl/Wiadomosc/pi/Pindera-Twardziel-Z-Nottingham/index.html
Co do Froch vs Calzaghe.
Obaj geniuszami nie byli. Froch walczył z czołówką, Calzaghe raczej tą post prime.
Szkoda że obaj się nie zmierzyli.
P.S.
Froch ma polskie korzenie o ile to można tak nazwać.
dla mnie raczej propsy po stronie frocha
No i Joe spokojnie odprawił Kesslera,wtedy niepokonanego a każdy wie jakie problemy miał z nim Carl.
To samo z młodym Anglikiem,ratował go nokaut.
Miał serce ale talent na pewno nie ten co Calzaghe.
Montoya zrobił z niego prawdziwie ruchliwego zawodnika .
Joe obił głownie ludzi po szczycie formy albo balonów (lacy ) , najcenniejszy skalp to hopkins, ale wtedy nikt nie wiedział jak długowieczny będzie Bernard
najpierw napisałem swój komentarz a teraz czytam Twój i myślę w tej sprawie bardzo podobnie.