DIRRELL GOTÓW POJECHAĆ NA REWANŻ Z DeGALE'EM DO ANGLII
Andre Dirrell (24-2, 16 KO) jeszcze kilka miesięcy temu zapewniał, że nie zaboksuje już nigdy więcej w Anglii. W sobotę narzekał za to na werdykt przyznający zwycięstwo Jamesowi DeGale'owi (21-1, 14 KO) w starciu o wakujący tytuł mistrza świata wagi super średniej federacji IBF. Ale teraz, z perspektywy tych kilku dni, wszystko przedstawia już inaczej.
- To była trudna walka i muszę pogodzić się z tą porażką. Bardzo zależy mi jednak na rewanżu. Oczywiście DeGale będzie chciał teraz walczyć u siebie w Anglii, lecz jestem na to gotowy. Byłem gotowy znów z nim się spotkać choćby wczoraj. W ciągu trzech tygodni będę znów na sali, trenując do swojego powrotu. Chciałbym by doszło do niego w ciągu czterech miesięcy - nie ukrywa Amerykanin.
- Zaraz po walce byłem przekonany, że od czwartej rundy do końca, może poza jedenastą, wygrałem wszystkie pozostałe. Cały mój zespół był podobnie jak ja przekonany o moim zwycięstwie. Obawiałem się w najgorszym wypadku wypunktowania remisu. Dla rewanżu mogę jechać do Anglii - dodał Dirrell.
Byłoby to samo. "
Byloby niestety gorzej dla Dirrell. Andre dzisiaj a pare lat temu, tyo calkowicie inni piesciarze. Dzisiejszy Dirrell, to gosciu usilnie starajacy sie udowodnic sobie samemu, ze moze przyjac cios. Niestety, nie moze.
Właśnie oglądam powtórkę walki. DeGale przy talencie, jakim był Dirrell, to zwykły cepiarz spod remizy, zarzucający weselniakami. "
Niewatpliwie Andre Dirrell byl piesciarzem o znacznie wiekszym potencjale niz tacy jak DeGale, Khan, Brook czy paru innych biezaco w czolowkach. problemem jest jednak jego zdrowie i brak kogos dookola Andre, ktory zatrzymalby go przed ponownym wejsciem do ringu. Tym, ktorzy nie rozumieja zjawiska, proponuje zobaczyc dwie ostatnie walki Dirrell i wowczas zrozumiecie o czym pisze.
Dirrell to taki ringowy cham. Zawsze to mówiłem. Pokazał to z Frochem, pokazał wczoraj z DeGalem.
W dodatku brak mu samokrytyki.
Zawsze dziwiły mnie te pozytywne opinie i zachwyty nad nim.
Mam nadzieję, że teraz ustaną, kiedy Anglik pokazał mu w końcu miejsce w szeregu.
Wczoraj przegrał wyraźnie. Trochę nadrobił w końcowych rundach, ale to tylko dlatego, że DeGale zwolnił, a wręcz stanął. Był gorszy, dużo.
Był gorszy na dystans, w półdystansie nie istniał - w swoim stylu łapał panicznie rywala. O wduszaniu w liny (bez ciosu oczywiście) celem... nie wiem... chyba próby przekabacenia punktowych o wyższości w rundzie ;-) nawet szkoda wspominać.
http://www.bokser.org/content/2015/05/24/044353/index.jsp
Czy większość tutaj forumowiczów to niedzielni kibice? Od niektórych wymagałbym trochę więcej wiedzy w tym zakresie. Mam pytanie. Kogo musiałby pokonać DeGale, żeby udowodnić że ten gość to ścisła czołówka w super średniej? Dlaczego Froch mając okazję do zarobienia dobrych pieniędzy zrezygnował z obowiązkowej obrony pasa przeciwko Jamesowi i szuka innych przeciwników? Przecież walki między rodakami na wyspach cieszą się dużą popularnością, więc pieniądze by się zgadzały.
DeGale nie jest żadnym cepiarzem, ale kondycja uniemożliwi mu osiągnięcie najwyższych sukcesów. Tak to widzę.