DeGALE I DIRRELL PO WALCE PLUS FOTORELACJA
Jak można było przewidzieć, Andre Dirrell (24-2, 16 KO) zanegował na pomeczowej konferencji prasowej decyzję sędziów przyznającą wygraną Jamesowi DeGale'owi (21-1, 14 KO), ten zaś uznał ją za jak najbardziej sprawiedliwą.
- Całą karierę podporządkowałem zdobyciu tytułu mistrza świata i w końcu się udało. To niesamowite uczucie. Przeszedłem do historii jako pierwszy brytyjski mistrz olimpijski, który potem sięgnął po tytuł w gronie zawodowców. Jestem wolny od kontuzji i gotów do konfrontacji z każdym w moim limicie. Nie ma na świecie zawodnika wagi super średniej, który mnie pokona. Kiedy jestem w formie, bardzo trudno mnie zwyciężyć. A przecież nie zapominajmy o tym, że Dirrell to bardzo dobry, utalentowany i groźny rywal - stwierdził DeGale, mistrz olimpijski z Pekinu, a od teraz również mistrz świata według federacji IBF.
- Kiedyś mówili, że uciekałem w walce z Carlem Frochem i dlatego przegrałem. Dziś to DeGale uciekał przede mną, a oni znów przyznali wygraną rywalowi. On tylko biegał po tym ringu i uciekał. Nie ma mowy bym to przegrał - stwierdził rozżalony Amerykanin. Poniżej kilka fotek z pojedynku.
Materla dostawal wpier.ol jak uczniak, na kartach pewnie bylo z 2-1 w rundach to sedzia przerwa 4 sekundy przed koncem xD
A Drwal wkurwiony no bo co to kur.a jest za szopka?
Facet nie klepał w mate spokojnie czekal do konca, a sedzia na 4 s przed koncem przerywa zeby uratowac zwyciestwo miszcza
Eh... rece opadaja czlowiekowi- zero sprawiedliwosci
Polska to juz powoli druga Ukraina- wałek na wałku
Punktacja 114-112 wydaje mi sie bliższa prawdy. 117-109 to raczej przegięcie bo po mocnym początku jamesa, Dirrel skutecznie wrócił do gry..
Koncówka imo znów dla DeGale..
Brawo James..Pas w solidnych pięściach..
Nie to co WBC..
W dodatku brak mu samokrytyki.
Zawsze dziwiły mnie te pozytywne opinie i zachwyty nad nim.
Mam nadzieję, że teraz ustaną, kiedy Anglik pokazał mu w końcu miejsce w szeregu.
Wczoraj przegrał wyraźnie. Trochę nadrobił w końcowych rundach, ale to tylko dlatego, że DeGale zwolnił, a wręcz stanął. Był gorszy, dużo.
Był gorszy na dystans, w półdystansie nie istniał - w sowim stylu łapał panicznie rywala. O wduszaniu w liny (bez ciosu oczywiście) celem... nie wiem... chyba próbie przekabaceniu punktowych o wyższości w rundzie ;-) nawet szkoda wspominać.