MANUEL CHARR POKONAŁ ALEXA LEAPAI
Zarówno Alex Leapai (30-7-3, 24 KO) jak i Manuel Charr (28-3, 16 KO) przegrali swoją ostatnią walkę i zakończone przed momentem starcie w Moskwie było dla obu taki z rodzaju być albo nie być w wadze ciężkiej.
Agresywniej pojedynek rozpoczął Australijczyk, który wyraźnie polował na obszerny prawy sierp, lecz przeciwnik trzymał wysoko lewą rękę i zbierał zdecydowaną większość tych prób na rękawicę. Alex w drugiej rundzie skoncentrował się więc bardziej na korpusie, natomiast Manuel zza podwójnej gardy strzelał pojedynczymi, choć niezłymi bombami, jak na przykład mocnym prawym podbródkiem. Po przerwie doszło w końcu do kilku krótkich spięć w półdystansie, z czego obaj są znani, lecz żaden z nich nie potrafił przełamać drugiej strony. W czwartym starciu Charr wydłużył swoje kombinacje do kilku ciosów i zaczął zyskiwać przewagę nad silnym jak tur, za to trochę statycznym rywalem. W kolejnym wciąż aktywniejszy pozostawał Niemiec, natomiast niedawny pretendent do trzech pasów Władimira Kliczki dwukrotnie odpowiedział niezłym lewym sierpowym.
Na początku szóstej odsłony Charr zranił chyba przeciwnika prawym overhandem, jednak zmarnował okazję i nie poszedł za ciosem. Poczuł się za to na tyle pewnie, że pozwolił sobie nawet na taniec, jakim niegdyś czarował sam Ali. Może zabrakło tego wdzięku, ale wyglądało to nieźle. W siódmej Niemiec kontrolował już zupełnie oponenta lewym prostym, czym robił sobie miejsce na prawy sierp w okolice ucha, a także coraz częściej prawy podbródkowy. Leapai nie dochodził na nogach i nie sięgał Niemca swoimi ciosami. A poza tym nie potrafił znaleźć recepty na szybki jab Manuela. Pewny swego Niemiec dał się w rundzie ósmej zaskoczyć lewym sierpowym na szczękę, lecz mimo tej małej wpadki wciąć wyraźnie przeważał.
W ostatnich sześciu minutach Leapai rzucił się do odrabiania strat, ale nie zdołał już przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 98:94, 100:90 i 97:92 - wszyscy na korzyść Charra.
Wcześniej szykowany na nową gwiazdę wagi półciężkiej Dimitrij Biwol (3-0, 3 KO) zastopował w trzeciej odsłonie doświadczonego i twardego Joeya Vegasa (17-11-2, 10 KO), który wcześniej nie dawał się przewrócić tak mocnym zawodnikom jak Jegor Mechoncew, Dimitrij Suchocki czy Dimitrij Kuczer. 24-letni Rosjanin najpierw naruszył go w drugiej rundzie, a w trzeciej dokończył dzieła zniszczenia.
Weźcie zróbcie walke Daimond Boya z Pianetą.
https://www.youtube.com/watch?v=nRqmWKRwAbA