FROCH: DeGALE MNIE NIE MOTYWUJE, LAS VEGAS TEŻ CORAZ MNIEJ
James DeGale (20-1, 14 KO) doradza Carlowi Frochowi (33-2, 24 KO) emeryturę. Pięściarz z Nottingham decyzji w tej sprawie jeszcze nie podjął, ale zapewnił, że nawet jak dalej będzie boksować, to na pewno nie z DeGale'em. - Taka walka po prostu mnie nie motywuje - powiedział.
W najbliższy weekend w Bostonie DeGale skrzyżuje rękawice z Andre Dirrellem (24-1, 16 KO) o pas IBF, który kilka tygodni temu został zwakowany przez Frocha. Mówiło się, że w razie zwycięstwa swojego rodaka "Kobra" być może spróbuje odzyskać tytuł, ale 37-latek postanowił rozwiać wszystkie spekulacje.
- Nie wiem jeszcze, co dalej z moją karierą, ale jeżeli mam być zupełnie szczery, pojedynek z DeGale'em nic mi nie daje. Nie potrafię znaleźć w sobie motywacji, aby się z nim zmierzyć. To nie jest żaden afront wobec DeGale'a, bo jeżeli pokona on Dirrella, co nie będzie łatwe, dobrze będzie to o nim świadczyć. Mam nadzieję, że wygra, a tytuł wróci na Wyspy. To byłoby dobre dla naszego boksu. Czy chciałbym jednak walki z DeGale'em? Nie bardzo - przyznał.
Froch od dłuższego czasu podkreśla, że pojedynek na lokalnym rynku go nie interesuje. Bardziej myśli o występie podczas wielkiej gali w Las Vegas, ale ostatnio i ten pomysł nieco wyblakł.
- Nadal tego chcę, ale już tak nie zaprzątam sobie tym głowy. Pracowałem przy gali Mayweather-Pacquiao i wcale nie myślałem: "Och, chciałbym być tego częścią". Jako kibicowi bardzo mi się to podobało, to było fantastyczne wydarzenie, ale czy naprawdę chcę walczyć w MGM Grand? To dość mała arena, mieści jakeiś 15, 16 tysięcy kibiców - mówi "Kobra".
37-latek ostatnią walkę stoczył 31 maja ubiegłego roku na Wembley, nokautując w obecności 80 tysięcy fanów George'a Grovesa.