NIESPODZIEWANA WPADKA 'SKORPIONA'!
Krzysztof Cieślak (22-6, 7 KO) wrócił ze sportowej emerytury, niestety wrócił mocno zardzewiały. Do tego miał trochę pecha, bo gdy zaczynał w końcu łapać swój rytm, pojedynek przerwano.
Początkowo "Skorpion" nie mógł znaleźć swojego tempa. - Krzysiu, trochę więcej inicjatywy - mówił w narożniku po pierwszej odsłonie trener Jarosław Soroko. I Polak ruszył do ataku, lecz był to atak oparty na wojnie na wyniszczenie. Trafił nawet mocnym lewym sierpowym, ale jego narożnik chciał trochę innego boksu. Brakowało lewego prostego. Powietrze pruły bardzo mocne sierpy, a w trzeciej rundzie sam przyjął mocny prawy sierp Rumuna.
Po słabym trzecim starciu, w czwartym Cieślak znów wrócił do gry, uruchomił prawą ręką i zaczął trafiać, choć nadal pojedynczymi akcjami, a nie dłuższymi kombinacjami. W piątej rundzie zranił Fiko swoim krótkim lewym sierpowym, lecz nie było ponowienia. Na początku szóstej zawodnicy zderzyli się przypadkowo głowami, nad okiem Rumuna powstało głębokie rozcięcie i Grzegorz Molenda po konsultacji z lekarzem przerwał potyczkę, nakazując kolegom podliczenie swoich kart. A na nich wyszedł wynik 58:57, 57:58 i 57:59. Tak oto niedoceniany trochę Oszkar Fiko (12-11, 9 KO) zanotował pierwsze wyjazdowe zwycięstwo. Krwi stracił sporo, ale to z pewnością jego największy jak dotąd sukces. A Krzysiek? Zawsze był wielkim wojownikiem, być może jednak rzeczywiście powinien odpocząć? A może po prostu przerwa była zbyt długa? Na te pytania będzie musiał już sobie odpowiedzieć szczerze sam. My na pewno zapamiętamy go jako wielkiego wojownika...
DZIĘKUJEMY za wszystkie wspaniałe walki, które fajnie uzupełniały undercard na polskich galach, ale daj już sobie spokój Skorpion i nie ryzykuj zdrowiem.
Nie było pomysłu na walkę, nie było luzu, nie było posłuchu...
Niech ktoś z nim pogada, bo się chłopak sam oszukuje, a szkoda go.