DĄBROWSKI: SĘDZIA PRZESZKADZAŁ, CHĘTNIE REWANŻ ZE ŚWIERZBIŃSKIM
W miniony weekend - co zrozumiałe w cieniu potyczki Mayweather vs Pacquiao, swoją walkę życia toczył Norbert Dąbrowski (17-3, 6 KO). Naprzeciw niego stanął notowany na pierwszym miejscu w światowym rankingu federacji WBO wagi półciężkiej Dominic Boesel (19-0, 6 KO).
Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 117:110, 115:113 i 116:111 - wszyscy na korzyść reprezentanta gospodarzy, który tym samym obronił interkontynentalny pas organizacji WBO. Ale walka była równa i choć podopieczny Andrzeja Gmitruka był raz liczony, to sam miał w pewnym momencie rywala przeżywającego kryzys i niewiele zabrakło do przełamania faworyta.
- Dałem dobrą walkę, choć pierwszy raz boksowałem na dystansie dwunastu rund. Wcześniej najdłużej biłem się osiem. Polemizowałbym, czy przegrałem rzeczywiście tak wysoko jak pokazała punktacja. Niektóre rundy wygrałem, część z nich przegrałem, a inne były bardzo wyrównane. Trochę przeszkadzał mi do tego sędzia ringowy. Nie zwracał uwagi na faule przeciwnika, który przy każdym moim ataku łapał mnie i klinczował, albo ściągał w dół. Ringowy był trochę jednostronny i nie ukrywam, że mi przeszkadzał. Ogólnie jednak jestem zadowolony ze swojej postawy. Dałem z siebie wszystko i zrobiłem co było w mojej mocy by zwyciężyć. Zabrakło może trochę precyzji i szczęścia - stwierdził Dąbrowski.
Polak w jedenastym starciu lewym hakiem w okolice wątroby zranił Niemca, lecz nie zdołał wykończyć zranionej ofiary.
- Nie do końca widziałem to będąc w ringu, żebym aż tak go zranił. Sugerowałem się bardziej tym, że krzyczał mi o tym z narożnika trener Gmitruk. Moje ataki nie były już wtedy tak precyzyjne ze względu na duże zmęczenie. To w końcu była pierwsza moja tak długa walka, choć i tak w sumie wytrzymałem ją kondycyjnie w miarę dobrze. Zresztą przed pojedynkiem wspominałem, że lepiej czuję się boksując na długim dystansie. W szóstkach, a nawet jeszcze ósemkach, trzeba jeszcze narzucać i nakręcać wysokie tempo. Naskakać się, zadawać dużo ciosów, a dwanaście odsłon to już sztuka rozkładania sił, dobór odpowiedniej taktyki i to mi odpowiada. Może zabrakło mi jeszcze doświadczenia w tej konfrontacji, bo po raz pierwszy boksowałem dwanaście rund, ale wytrzymałem to nieźle - kontynuował "Noras".
Co teraz? Prawdopodobnie występ pod koniec czerwca na krótszym dystansie i z kimś łatwiejszym dla odbudowania rekordu. A potem kolejne wyzwania.
- Na razie odpoczywam. Zrobię sobie dwa tygodnie wolnego od boksu, żeby się trochę zregenerować. To jednak było dwanaście rund, a ja ciągnąłem podwójne przygotowania. Najpierw do występu w Brodnicy i od razu do tej potyczki w Niemczech. Wstępnie już rozmawiałem z trenerem Gmitrukiem żebym wystąpił 27 czerwca na jego gali. To będzie taka walka sześciorundowa, trochę dla odbudowania bilansu, żeby z drugiej strony nie zajechać organizmu - dodał pięściarz ze stolicy.
Dąbrowski pierwszą zawodową porażkę poniósł z rąk Roberta Świerzbińskiego (14-4, 3 KO). Teraz chętnie zmierzyłby się z nim w rewanżu.
- Jeśli ktoś chciałby zorganizować naszą walkę rewanżową, to ja w każdej chwili jestem na nią gotowy. Wydaje mi się, że dziś taki pojedynek nie potrwałby pełnego dystansu, a ja bym się trochę odbudował.