NORBERT DĄBROWSKI: NIE BĘDĘ SZUKAŁ NOKAUTU NA SIŁĘ
Oczy bokserskiego świata zwrócą się w sobotę na Las Vegas, gdzie odbędzie się nazywana walką wszech czasów potyczka Manny'ego Pacquiao z Floydem Mayweatherem Jr. Ale kilka godzin wcześniej w hali Sparkassen-Arena w niemieckim mieści Jena swój wymarzony pojedynek stoczy Norbert Dąbrowski (17-2, 6 KO).
Przeciwnikiem Polaka będzie notowany na pierwszym miejscu w światowym rankingu federacji WBO wagi półciężkiej Dominic Boesel (18-0, 6 KO). Popularny "Noras" na co dzień występuje w kategorii super średniej, gdzie limit wynosi o trzy kilogramy mniej, lecz dobra oferta finansowa i przede wszystkim sportowa sprawiły, że zdecydował się ją przyjąć. W stawce będzie interkontynentalny tytuł organizacji WBO i ewentualna walka mistrzowska w niedalekiej przyszłości.
- Wygrana może zmienić całą moją karierę. Przybyłem tutaj z myślą o zdobyciu tego pasa, który otworzyłby mi nowe furtki. Zwycięstwo wywindowałoby mnie w rankingach i dałoby możliwość boksowania na wyższym poziomie, za znacznie większe pieniądze - nie ukrywa podopieczny Andrzeja Gmitruka.
Boksujący z odwrotnej pozycji warszawianin już od kilku dni jest w Niemczech razem z Pawłem Kłakiem. Mają już za sobą trening medialny oraz konferencję prasową. Pierwszy trener dojechał dopiero dzisiaj.
Rok młodszy Niemiec to bez wątpienia bardzo solidny pięściarz, jednak podobnie jak Dąbrowski preferuje bardziej poukładany boks. To też powinno pasować naszemu rodakowi.
- Boesel już ułożonym zawodnikiem, a lepiej mi się walczy z takimi rywalami. Ja boksuję podobnie, tylko dodatkowo z pozycji mańkuta i wydaje mi się, że on jeszcze nie spotkał na swojej drodze zawodnika podobnego do mnie. Na pewno widzę tu swoją szansę i uważam, że stać mnie na wygraną - przekonuje Norbert.
W ostatnich dniach zeszłego roku podobny bój za naszą zachodnią granicą toczył kolega klubowy "Norasa", Dariusz Sęk. Zdaniem wielu zrobił wystarczająco dużo by zwyciężyć, ale sędziowie opowiedzieli się za gospodarzem - Robinem Krasniqi. Nauczony tym doświadczeniem Dąbrowski wie mniej więcej co musi uczynić, by do domu wrócić z upragnionym trofeum.
- Na pewno nie będę szukał nokautu na siłę od samego początku. Takie nokauty zresztą najczęściej wychodzą same podczas walki. Z drugiej strony gdzieś tam w podświadomości mam zakodowane, że w Niemczech będzie mi naprawdę ciężko wygrać na punkty. Staram się jednak o tym nie myśleć i spróbuję realizować nakreślony plan taktyczny na ten pojedynek - dodał Norbert.
Boesel w ostatnim pojedynku na początku marca wypunktował niezwyciężonego wcześniej Timy'ego Shalę z Kosowa. Dąbrowski z kolei dwa tygodnie później odprawił podczas gali w Brodnicy - również na punkty, Roberta Talarka na dystansie ośmiu rund. Tym razem Polaka czeka tych rund aż dwanaście, o ile oczywiście walka nie zakończy się wcześniej na skutek kontuzji czy nokautu.