ARREOLA O CHAVEZIE: MASZ WALCZYĆ, TO JEST TWOJA PRACA
Chris Arreola (36-4, 31 KO) nie zostawił suchej nitki na Julio Cesarze Chavezie Jr (48-2-1, 32 KO) po tym, jak w walce z Andrzejem Fonfarą (27-3, 16 KO) Meksykanin zrobił najbardziej niemeksykańską ze wszystkich rzeczy - poddał się w ringu.
- Ja walczyłem ze złamaną ręką, ze złamanym nosem, z kontuzją łokcia, ze wszystkim. Nigdy się nie poddam, nie ma w ogóle czegoś takiego jak poddanie. Jesteś w ringu, masz dać emocje ludziom, którzy przychodzą cię oglądać, to jest twoja praca. To praca każdego, kto wchodzi na ring. I nie ma, k***a, znaczenia, że boli cię paluszek czy coś. Idziesz na całość. Nie lubię, kiedy walki tak się kończą - powiedział były pretendent do tytułu mistrza wagi ciężkiej.
Zobacz też: CHAVEZ NA TO ZASŁUŻYŁ
Chavez Jr poddał się po dziewiątej rundzie. Zdaniem Arreoli nie przygotował się do pojedynku z "Polskim Księciem" tak jak trzeba.
- Ja sam nie trenuję na całego, powinienem dawać z siebie dużo więcej, ale płacą mi w końcu za to, żebym walczył. Bez względu na wszystko, bez względu na to, czy się dzień wcześniej naje****m i mam kaca, muszę dać kibicom to, czego, ku**a, chcą. Będę walczyć przez dziesięć, dwanaście rund, ile tylko chcą. Bo za to mi płacą - mówi Amerykanin.
Zobacz też: FOTORELACJA Z WALKI
"Koszmar" podkreśla, że walka w Carson bardzo wyraźnie pokazała wszystkie różnice między juniorem a jego legendarnym ojcem, Julio Cesarem Chavezem Sr, byłym mistrzem trzech kategorii, który wygrał między linami ponad sto zawodowych walk.
- Jego ojciec zawsze dawał z siebie wszystko. Widać, że różnią się sercem i odwagą. Pamiętamy przez jakie gówno przechodził ojciec w walce z Meldrickiem Taylorem, przegrywał właściwie każdą rundę, ale się, ku**, a nie poddał i wygrał przez nokaut. Junior zrezygnował i to właśnie łamie mi serce - oznajmił.
:D :D :D
I to jest podejscie zawodowca!.A tak na serio myslalem ,ze nie moze byc bardziej ,,profesjonalny,, niz po wywiadzie ,po ostatniej walce.No ale coz ,to Arreola :)
Piorą teraz wszystkie brudy juniora a tak po prawdzie to co się stało.
Przeciętny rzemieślnik Fonfara obił deko gostka co się pomylił ,że gładko wygra a tu klops może nie taki wielki ale zawsze.
Nic na tym nie traci-będzie dalej walczył i kasa będzie i wyniki będą jak się przyłoży.
Meksykanie mu wybaczą chociaż trochę buczeli- czas zaleczy rany.
A Fonfara na tym nic nie zyska bo z Kanadyjczykiem gdy nawet dojdzie do starcia to na 90% polegnie
Z kovaliowem to może być sromotne lanie gdy ten się zgodzi na oklep
A inne wyjścia to tylko w Polsce i leszcze do obicia.
Hej.
Hahaha, fakt :D Dobrze że stłukli tych chamów co kobitki napastowali. Ale jeszcze w międzyczasie było pranie ryja Arreoli, jakie sprawił mu Tomek. Wcale nie mniejsze jak ostatnia walka Fonfary, pamiętajmy o tym.
Szpilka z tym swoim wiaterkiem w łapie mógł nokautować rywali na poziomie Maćka z Klanu (Razim Hadziaganovic, David Williams, Owen Beck, David Saulsberry, Terrance Mamba, Gonzalo Basile i Mike Mollo). Gdy dostawał lepszych takich jak Jamael McCline, Brian Minto, Bryant Jennings czy Tomek Adamek to wyszło na jaw jaką ma watę. Ok - słabiaków nokautuje nawet jednym ciosem, ale jak ktoś w bokserskim cv ma 0 porażek przez nokaut czy 1 lub 2 to Arturek bezradny nie potrafi już znokautować, a Arreola ma twardy łeb i nie da się wywrócić Szpilce.
ale zgadzam się ze bardziej jakby to powiedział Erik Morales a już nakjbardziej Juna Manuel MArquez ileż razy on był w opałach leżał na deskach ale ni poddawał wstawał walczył i wygrywał jak np Katsidisem czy dał wyrównane walki
Dla mnie Juan Manuel MArquez to nie mniejsza legenda niż Chavez Senior Maksykańskiego ale światowego boksu