FONFARA ZAKOŃCZYŁ KARIERĘ FROCHA?
Andrzej Fonfara (27-3, 16 KO) sprawił nie tylko psikusa Julio Cesarowi Chavezowi Jr (48-2-1, 32 KO), stacji Showtime, ale również uważanemu za lidera kategorii super średniej Carlowi Frochowi (33-2, 24 KO).
Jadowita "Kobra" z Nottingham upatrzyła sobie od dawna Meksykanina na kolejną ofiarę. Ten miał tylko pokonać Polaka i podnieść zainteresowanie ewentualną walką. Tymczasem poległ przed czasem, a misterny plan Anglika legł w gruzach. Dlatego Froch coraz poważniej rozważa zakończenie kariery.
- Jestem czterokrotnym mistrzem świata, broniłem pasa przed 80 tysiącami kibiców na stadionie Wembley przeciwko temu idiocie (G. Groves dop. Redakcja) z Londynu. Jeśli więc odejdę z boksu, odejdę jako szczęśliwy człowiek - zapewnia Froch.
Ewentualnie jego przyszłym rywalem mógłby być jeszcze James DeGale (20-1, 14 KO), lecz ten najpierw będzie musiał 23 maja rozprawić się z Andre Dirrellem (24-1, 16 KO) w potyczce o wakujący pas organizacji IBF, który notabene zawakował... właśnie Froch.
Chyba 3 najlepszy brytyjski bokser XXI wieku za LL i Calzaghe.
Co do kwestii materialnej pewnie zysk z biletów byłby zacny, ale myślę, że Froch chyba już nie chce rywali z wysokiej półki. O ile Chavez był popularny i gwarantował duży przychód o tyle pewnie Froch czułby się w tej walce faworytem. Z Fonfara jednak mogłoby być inaczej, gdyż Polak jest obecnie na fali wznoszącej i jednak to półciężki.
na pewno dla Frocha lepszym rozwiązaniem była by walka z Fonfary w Londynie bo Ward chyba nie zapełni stadionu a Polacy sa wszędzie.