ANDY LEE OTWARTY NA REWANŻ. ZRÓBMY TO W IRLANDII!
Andy Lee (34-2-1, 24 KO) pokazał mistrzowski charakter w walce z Peterem Quillinem (31-0-1, 22 KO). Po dwóch przygodach z deskami Irlandczyk zaczął odpowiadać i w drugiej połowie walki odrabiał straty. Zdaniem większości kibiców nie nie wystarczyło, ale sędziowie orzekli remis i rewanż wydaje się być obowiązkiem obydwu zawodników. - Powinniśmy zrobić to w Irlandii. On ma irlandzkie nazwisko, może znajdzie u nas swoich przodków? - mówi Lee.
Mistrz świata WBO wagi średniej leżał w pierwszej i trzeciej rundzie. W międzyczasie sam kilka razy wstrząsnął rywalem, ale po sześciu starciach mogło być nawet 60-52. Gdy wydawało się, że Lee stoi na straconej pozycji, on rzucił Quillina na deski i przejął kontrolę nad wydarzeniami w ringu. Andy wygrał przynajmniej cztery z ostatnich sześciu odsłon i znalazł w oczach sędziów tyle uznania, że ci orzekli remis (113-112, 112-113, 113-113).
- To była trudna do punktowania walka. On miał te dwa nokdauny, ale ja konsekwentnie boksowałem, szczególnie w drugiej połowie. Złapał mnie na początku, bo byłem leniwy. Rozumiem, że po dwóch nokdaunach ludzie wskazują na niego. Mogłem sprawić się lepiej. Jeżeli następny będzie rewanż to w porządku. Powinien odbyć się w Irlandii - proponuje Lee.
- Nie bez powodu sędziowie są sędziami. Widzą wszystko po swojemu i szanuję ich decyzję. Jestem wdzięczny, że udało mi się powstać i walczyć dalej. Chciałem się bić i byłem przygotowany na pełne 12 rund - powiedział "Kid Chocolate" Quillin, który powrócił po rocznej przerwie.