MARTINEZ ODEBRAŁ SALIDO PAS FEDERACJI WBO!
Po niezwykle zażartej i atrakcyjnej potyczce Roman "Rocky" Martinez (29-2-2, 17 KO) pokonał Orlando Salido (42-13-2, 29 KO) i tym samym zrzucił go z tronu federacji WBO kategorii super piórkowej, czy też jak kto woli junior lekkiej.
Początek to typowa konfrontacja matadora z bykiem. Agresywny Meksykanin nacierał z furią na reprezentanta gospodarzy, a ten boksując na wstecznym opędzał się od niego lekkimi kontrami z defensywy. W końcówce drugiej odsłony ustabilizował pracę nóg i coraz odważniej wchodził z nim w wymiany. W trzecim starciu po podwójnym lewym wystrzelił nagle prawym krzyżowym i obrońca tytułu nieoczekiwanie miał randkę z matą. Pomimo kryzysu dotrwał do przerwy, a po niej ruszył znów ostrym pressingiem na przełamanie. Po dobrej czwartej rundzie, w końcówce piątej Orlando nadział się w półdystansie na prawy sierpowym w okolice skroni, po raz drugi lądując na macie. Tym razem podnosił się jeszcze ciężej, lecz za moment zabrzmiał zbawienny dla niego gong.
W szóstej odsłonie Meksykanin jeszcze odczuwał skutki niedawnego uderzenia, lecz już w siódmej swoim wściekłym naporem zaczął przełamywać jakby Martineza, spychając go do totalnego odwrotu.
Portorykańczyk przetrwał chwilową niemoc i w ósmej rundzie dał popis boksowania z defensywy. Ciosami prostymi karcił rozpędzonego przeciwnika, pomimo iż ten niczym czołg pancerny nieustannie szedł do przodu. W każdej rundzie strzelał swoimi mocnymi pociskami, choć często przy tym faulował. I właśnie za cios poniżej pasa w przedostatniej odsłonie sędzia zabrał mu punkt. Salido w trzech ostatnich minutach dał z siebie wszystko - wszystko i jeszcze trochę. Wręcz biegał za przeciwnikiem, rzucając w jego kierunku swoje ciosy. Potem długo dochodził do siebie na stołku w narożniku, czekając na werdykt. A ten brzmiał 114:111, 115:110 i 116:109 - na korzyść "Rocky'ego", czyli ulubieńca miejscowej publiki i od teraz nowego mistrza.
Salido normalnie jak niezniszczalny czołg na wojnie...Całe 12 rund parł do przodu....
Gość powinien się cieszyć, że nie został zdyskwalifikowany!
Ile tych ciosów wsadził poniżej pasa?
Ile razy wchodził groźnie głową pomimo licznych napomnień ze strony ringowego, który nie miał najzwyczajniej jaj, aby już wcześniej odjąć mu punkt za nieczystą walkę?
Oczywiście ta frustracja była wynikiem nieporadności w ringu Meksykanina i brakiem recepty na świetnie dysponowanego Portorykańczyka...
Martinez świetnie tą walkę rozgrał, a Salido prócz ambicji i serca do walki nic wielkiego nie pokazał. A samą ambicją i wolą walki pojedynku Panowie się nie wygrywa!
Schematyczne te ataki Salido, bardzo czytelne, kiedy tylko "Rocky" trzymał go na dystans "Siri" był bezradny jak dziecko!
W pełni zasłużona wygrana, a ten werdykt 114-111 skandaliczny. Odejmując te dwie premie za nokdauny oraz punkt za faule kto wie, czy ten "sędzia" nie dałby wygranej Meksykaninowi?
Salido robił dużo szumu, ale też dużo przestrzeliwał. Martinez był precyzyjniejszy i skuteczniejszy.