LEBIEDIEW vs KALENGA: OBAJ LICZENI, WIELKA WOJNA DLA LEBIEDIEWA
W głównej walce wieczoru gali w Moskwie naprzeciw siebie stanęli mistrz świata federacji WBA kategorii cruiser - Denis Lebiediew (27-2, 20 KO), a także champion tej samej organizacji, tylko w wersji tymczasowej - Youri Kalenga (21-2, 14 KO). Niektórzy spodziewali się deklasacji, tymczasem między linami trwała wyrównana wojna na wyniszczenie, z nokdaunami po obu stronach. Ostatecznie lepszy okazał się Lebiediew, lecz z pewnością stracił sporo zdrowia na tym występie.
Francuz trafił mocno jako pierwszy swoim obszernym prawym sierpem. Za moment chciał powtórzyć tę akcję, ale czujny Rosjanin po odchyleniu skontrował lewym krzyżowym i pod przeciwnikiem aż ugięły się nogi. Denis nie podpalał się jednak i konsekwentnie robił swoje. W drugiej rundzie kilka razy uderzył lewym po dole. Kalenga co jakiś czas "strzelał" obszernym prawym sierpowym. Wkładał w te uderzenia wszystko co miał, lecz były one zbyt sygnalizowane i Denis po prostu ich unikał. Początek trzeciej odsłony to znów przewaga reprezentanta gospodarzy, lecz gdy Youri trafił krótkim prawym pod koniec pierwszej minuty, champion szybko sklinczował. Po kilku sekundach znów kontrolował wszystko, przede wszystkim dzięki lepszej pracy nóg oraz przewadze w szybkości.
W czwartym starciu wszystko szło po myśli mistrza świata. Mocnymi hakami w okolice żeber odbierał oddech pretendentowi, lecz poczuł się chyba zbyt pewny. Wtedy Kalenga huknął lewym sierpowym i nieoczekiwanie posłał Rosjanina na deski! Obrońca tytułu szybko wstał, a gdy sędzia skończył liczyć do ośmiu, zabrzmiał gong na przerwę. Po niej Lebiediew chyba jeszcze odczuwał skutki tego nokdaunu. Stracił rytm i dał się trafiać Francuzowi bezpośrednim prawym krzyżowym. Kalenga poczuł się pewny swego i w szóstej odsłonie to znów on dominował nad trochę speszonym championem.
Wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie. Przez dwie minuty siódmej rundy to Kalenga był szybszy i kontrował rywala niczym jakiegoś juniora. I nagle poszła akcja lewy na lewy, minimalnie szybszy okazał się Lebiediew i tym razem to on powalił oponenta na deski. Francuz również szybko wstał. Do przerwy jeszcze się bronił, będąc wyraźnie zamroczonym, ale już po niej rozgorzała wojna na przełamanie. W pewnym momencie Lebiediew huknął kombinacją prawy podbródkowy-lewy sierp. Kalendze głowa aż odbiła się od pleców, a mimo tego natychmiast celnie odpowiedział swoim mocnym prawym. Po szalonej rundzie numer osiem, w dziewiątej tempo trochę spadło. Co jakiś czas jeden bądź drugi wystrzelił potężnym sierpem. Lebiediew lepiej rozpoczął dziesiąte starcie, za to lepiej je zakończył pogromca Mateusza Masternaka. Statystyki ciosów były niemal na remis - zarówno prostych jak i tzw. mocnych uderzeń. Wszystko wydawało się sprawą otwartą i o sukcesie miało zdecydować ostatnie sześć minut. Obaj wydawali się skrajnie wyczerpani, lecz zapomnieli o defensywie nie szczędzili sobie kolejnych bomb. I tak było do ostatniego gongu. Wielka wojna i owacje kibiców - nie mogło być inaczej. A sędziowie punktowali 116:112, 115:112 i 115:111 - wszyscy na korzyść Rosjanina!
Masternak nie dal rady znokautowac kalengi pod koniec walki ,jak byl zmeczony strasznie ,i walil tymi cepami,a tu prosze, i Lebiediev tego nie zrobil.Ale naprawde ,jak on sie odkrywa(Kalenga) ,przy tych chybionych ciosach.Niesamowite. Lebiedev dobra praca nog,i swietne uniki..Walka na kolana nie rzucila ,ale napewno na plus.
A po stylu tekstu wiem, że to pisał redaktor naczelny, głowa odbiła się od pleców ;)
Co za pech, że nie mam Fightklubu, Polsacie zrób coś....
Pozdrawiam
Ja wszystkie rundy typowałem dla Denisa, nie licząc tej z dechami Denisa.
Kalenga najlepiej wypadł w rundzie 7, ale wtedy zaliczył jak na złość dechy.
Według mnie w każdej rundzie Denis był lepszy.Typowa walka byka z matadorem i wynik łatwy do przewidzenia.
Największy plus to porażka Charra, myślałem, że może zwałują Francuza bo rękawice Niemiec tylko rzucił w trybuny no ale jak widać sprawiedliwy werdykt w Rosjii jest możliwy
Francuz z Afryki dużo lepszy niż nasz mlodzierzowy mistrz swiata Pawel K.Widac na jakim poziomie jest nasz boks.
Punktacja sędziów bardzo trafiona.
Ze strony Lebedeva taktyczny boks...dużo schodzenia z lini ciosu...uników..i mało uderzeń...Ogólnie to walka mało ekscytująca...Nie porwała...Lebedev walczył jakoś bardzo asekuracyjnie powiedział bym że bezpiecznie...Jeżeli tak wyglądał by Lebiediev z Huckiem to stawiał bym na Hucka....
Podłaczam się pod post wyżej...,,Czyżby Jones zostawił slad na psychice Lebedeva,,...
to jedno ,walka z Jonsem swoje zrobiła ,Denis już prawdopodobnie nigdy nie będzie taki jak kiedyś ,dwa to że chcieli Janika to też nie jest przypadek ( zagrożenie zerowe,obrona tytułu pewna) a Denis zyska trochę czasu zanim dojdzie do kolejnej wojny ,nic z tego bo Kalenga złożył protest ,dlatego doszło teraz do walki ,i widać gołym okiem że Denis nie koniecznie dążył do wojen ,Jones zniszczył go strasznie ,to dalej dobry fighter ale już raczej bedziemy Go oglądać jak dziś cofającego się i klinczującego niż dążącego do wojny
Buhahahahahaha
Panowie, póki nie zaczną kasować ściągajcie z sieci:
https://www.youtube.com/watch?v=4R9LlWG3p4k
Ten rodowity franacuz z "piórpuszem" na głowie napewno nie był w tej walce gorszy od "matrosa"
Kalenga strzelał w powietrze obok Lebiedewa jak Lewandowski w reprezentacji ponad bramką.
A Lebiedewowi aż się nos splaszczył o przyjmowania ciosów . Lebiedew nic się nie rozwinął. Jest coraz słabszy.
Widać że boks znasz tylko z teorii i tv