AMERYKAŃSKI BOKSER PRZEGRAŁ, BO... WYPADŁA MU KOMÓRKA
Wydawałoby się, że kibice boksu, jednego z najstarszych sportów świata, widzieli w ringu już wszystko. Tego jednak jeszcze nie było - kilka dni temu na gali na Florydzie jednemu z pięściarzy w trakcie walki wypadł na ring... telefon komórkowy.
Marvin Jones (2-5, 2 KO) bynajmniej nie urządzał sobie pogawędki podczas pojedynku. Jak później tłumaczył, w trakcie rozgrzewki wcisnął sobie komórkę za pas spodenek, aby posłuchać muzyki. Kiedy wychodził do ringu, pozbył się słuchawek, ale zapomniał o telefonie. Ten zaraz po pierwszym gongu znalazł się na macie, skąd został odesłany przez sędziego do narożnika boksera.
Po chwili w narożniku znalazł się też sam Jones. Kubańczyk Ramon Luis Nicolas (2-1, 2 KO) znokautował Amerykanina na 63 sekundy przed końcem pierwszej rundy. Jones twierdził później, że przegrał przez telefon, bo ciągle myślał tylko: "Człowieku, komóra wypadła mi na ring, i to wszystko leci w telewizji!".
Obiecał, że następnym razem wejdzie między liny bez telefonu.
No I co z tego? Zapomnial zostawic telefon w szatni - kazdemu moze sie zdarzyc.....Niech sie cieszy ze w pory nie narobil na wizji........
ta nic, następnym razem zapamięta, żeby w takich sytuacjach wkładać fanty w tyłek a nie za pas.
Tłumaczenie też godne mistrza.
:D
O właśnie, "bokser na telefon", może sytuację obrócić na swoją korzyść"
"Jestem do dyspozycji pod telefonem, always, and I mean it..."
haha