KELL BROOK ZNÓW PROWOKUJE KHANA
- To było naprawdę świetne uczucie, wyjść i pokazać się znów tym wszystkim moim kibicom - mówił szczęśliwy Kell Brook (34-0, 23 KO), który wczoraj późnym wieczorem po raz pierwszy obronił tytuł mistrza świata wagi półśredniej według federacji IBF, posyłając Jo Jo Dana (34-3, 18 KO) aż czterokrotnie na deski w cztery rundy.
Anglik podczas wakacji został ugodzony nożem i ledwo co uszedł z życiem. Dlatego wczorajszy pojedynek był czymś więcej niż tylko pierwszą obroną pasa.
- Obawiałem się, że już nigdy nie zaboksuję, a tu proszę, stoję naprzeciw swoich wspaniałych kibiców. Tego uczucia nie da się opisać zwykłymi słowami. Przepraszam za moją nieaktywność i że tak długo musieliście czekać, ale wróciłem i mam nadzieję, że bawiliście się dobrze - kontynuował champion.
- Mój rywal ma niesamowite serce do walki. Złapałem go wieloma czystymi i mocnymi ciosami, a on wciąż odpowiadał. Ten facet nigdy dotąd nie był zastopowany, lecz ja zrobiłem to w wielkim stylu - kontynuował Brook, który oczywiście nie mógł sobie darować, by nie zaczepić Amira Khana (30-3, 19 KO).
- W czerwcu wrócę dużą walką z kimś naprawdę poważnym. Liczę na spotkanie z Khanem , Juanem Manuelem Marquezem bądź Brandonem Riosem. Chcę właśnie tych nazwisk. Niech kibice wypowiedzą się, której walki by chcieli, bo ja zamierzam dawać im to czego pragną. Myślę jednak, że oni wskażą na Khana. Jeśli on to ogląda, to mam dla niego przekaz. Zróbmy to i dajmy kibicom czego chcą - dodał Anglik.
Wtórował mu Eddie Hearn, jego promotor - Stadion Wembley jest wolny na 13 czerwca. To obecnie największa z możliwych walk do zorganizowania.