RUSSELL JR ZASTOPOWAŁ GONZALEZA, CHARLO POKONAŁ MARTIROSYANA
W doskonałym stylu po pierwszej porażce w zawodowej karierze na ring powrócił Gary Russell Jr (26-1, 15 KO). Na gali w Las Vegas Amerykanin nie dał szans doświadczonemu Jhonny'emu Gonzalezowi (57-9, 48 KO), stopując go w czwartym starciu i zdobywając pas WBC w wadze piórkowej.
Przewaga Russella od początku nie podlegała dyskusji. 26-latek sprawiał rywalowi ogromne problemy swoją szybkością i już w trzeciej rundzie posłał go na deski. W czwartej dwa kolejne nokdauny przekonały sędziego Tony'ego Weeksa do przerwania pojedynku. Chwilę później Russell, do niedawna uznawany za jednego z najzdolniejszych amerykańskich pięściarzy młodego pokolenia, otrzymał mistrzowski pas.
- To zabawne, bo bycie mistrzem świata nigdy nie było moim celem, przynajmniej do czasu, kiedy okazało się, że nie zaboksuję na igrzyskach olimpijskich. Miałem wsparcie wielu ludzi i czułem, że jedyny sposób, w jaki mógłbym się im odwdzięczyć, to przywiezienie do domu tytułu - powiedział nowy czempion.
W innej walce w Palms Casino Resort kolejny triumf zapisał na swoim koncie Jermell Charlo (26-0, 11 KO). Dzięki szybkim prostym i skutecznym kombinacjom 24-latek zwyciężył jednogłośnie na punkty rutynowanego Vanesa Martirosyana (35-2-1, 21 KO). Po dziesięciu rundach sędziowie punktowali 97-93 i dwukrotnie 96-94 - werdykt, z którym pokonany stanowczo się nie zgadza.
- Charlo uciekał przez całą walkę. Zadał kilka ciosów, ale to ja dyktowałem tempo. Walka była wyrównana, a ja wygrałem ostatnią rundę. Naprawdę sądzę, że zasłużyłem na zwycięstwo. On uciekał, a to jest przecież boks zawodowy - skomentował.
Brat bliźniak Jermella, Jermall Charlo (21-0, 16 KO) miał łatwiejsze zadanie i w walce z Michaelem Finneyem (12-3-1, 10 KO) nie pozostawił żadnych wątpliwości, wygrywając każdą z dziesięciu rund na kartach punktowych wszystkich trzech sędziów.
W Las Vegas wygrał też wracający po niespodziewanej porażce J'Leon Love (19-1, 10 KO). Pupil Floyda Mayweathera Jr. wyboksował na dystansie ośmiu rund Scotta Sigmona (24-7-1, 14 KO). Punktowano dwukrotnie 80-72 oraz 79-73.
NOTATKI Z OSTATNIEJ BOKSERSKIEJ NOCY.
Saturday, March 28th, 2015
by cop
Sobotnie wydarzenia byly dla mnie osoboscie relatywnie istotne i skupione dookola 3 walk. Pierwsza transmisja to oczywiscie zapowiadane od dawna rozpoczecie przez Showtime nowej bokserskiej serii, czyli International Boxing Events. Showtime, we wspolpracy ze Sky Sports i walka z Sheffield, UK pomiedzy Kell Brook i Jo Jo Dan. Nie oczekiwalem zadnych wielkich fajerwerkow, gdyz nie sadzilem nawet przez sekunde, Jo Jo moze zagrozic Brytyjczykowi. Nie sadzilem jednak rowniez, ze walka ta bedzie miala tak jednostronny wymiar i skonczy sie szybciutko. Kell zdominowal od pierwszej sekundy zagubionego I jednowymiarowego mieszkanca Montrealu, a wielokrotne nokdaunyi koncowy nokaut byly tylko potwierdzniem, ze nie kazdy rumunski piesciarz jest pokroju Bute…lol…Wspaniala brytyjska widownia w sielankowej atmosferze celebrowala zwyciestwo swojego pupila, z nadzieja iz zawalczy on wkrotce z rywalem lepszej klasy niz nieszczesny Jo Jo Dan. Amir Khan na horyzoncie a moze nawet cos wiekszego. Zobaczymy. Z duzym zainteresowaniem sledze kariere Brooka, a jego zwyciestwo nad Porterem bylo z pewnoscia rowniez dla wielu niedzielnych kibicow sygnalem, by zapoznac sie z tym brytyjskim piesciarzem. Mysle, ze Khan-Brook byloby naprawde interesujacycym wydarzeniem a jego echa nie ograniczalyby sie tylko do UK czy Europy a wrecz mialy swiatowy wydzwiek. Wyobrazmy sobie przez chwile zwyciezcow walk Mayweather-Pacquiao i Khan-Brook w dobrze rozleklamowanej potyczce na Wyspach Brytyjskich w roku 2016. Pozyjemy, zobaczymy.
Kolejne walki to juz nasza strona bajorka, czyli Palms Resort Casino w Las Vegas. Zawsze docenialem Vanes Martirosyan, ale nigdy nie byl i nie bedzie on jakimkolwiek piesciarzem, ktorego chcialbym zaliczyc do grupy moich ulubionych. Dlaczego? No coz, uwazam go za bardzo prostego, jednowymiarowego boksera, ktory nigdy nie potrafil znalezc recepty na zwyciestwo w ringu, kiedy cos nie szlo po jego mysli. Oczywiscie pisze o bardziej istotnych przeciwnikach, czyli wlasciwie o dwoch tylko. Co do Jermell Charlo, czyli mlodszego blizniaka, to niestety rowniez nie jest on jakims moim wielkim ulubiencem, aczkolwiek walki z jego udzialem zawsze ogladam z duzym zainteresowaniem. W ringu zrobil to, co do niego nalezalo. czyli nie wdawal sie w zbedne wymiany z silniejszym Vanesem a raczej inteligentnie uzywal swoich zdolnosci bokseskich. Martirosyan zadal wiecej silnych ciosow, ale Charlo byl bardziej aktywny ze swoimi prostymi i byl bardziej precyzyjny. Bardzo wyrownana walka I ja osobiscie mialem 96-94 dla Charlo po zakonczeniu pojedynku, ale nawet remis w tej walce nie bylby wynikiem niesprawiedliwym. Trudna do sedziowania potyczka udowodnila, ze mlodszy z Charlo Twins nie jest zadna wielka nadzieja, ale moze dac w najblizszej przyszlosci kilka dobrych walk z czolowka. Co do Martirosyana, mysle iz dalsze jego pojedynki na istotnych kanalach sa strata czasu dla wielbicieli boksu. Moim zdaniem, piesciarz ten nie zmienai sie, nie udoskonala swojego warszatu a liczy tylko na szczesliwe I przychylne rezultaty. W tej branzy to za malo, by byc nawet na horyzoncie. Nie bede plakal, jak sluch o nim zaginie.
Najciekawsza walka wieczoru, to oczywiscie starcie w “featherweight division”pomiedzy mistrzem Jhonny Gonzalez a Gary Russell Jr. Obaj piesciarze nie zachwycali ostatnio swoimi wystepami a Russell Jr. w jednej ze swoich poprzednich walk, czyli pojedynku z Lomachenko wrecz mnie rozczarowal. Oczywiscie Ukrainiec to legenda amatorskiego boksu, ale juz Salido udowodnil, ze amatorszczyzna a zawodowstwo to zupelnie dwa inne sweaty. Liczylem na Russella, ale mnie wowczas zawiodl. Nie dlatego, ze przegral. Ale dlatego iz nie walczyl tak jak mogl. Wlasciwie to byl tylko cieniem samego siebie. Wcozrajszego wieczoru w las Vegas, udowodnil jednak Gary Russell Jr., ze jest wciaz piesciarzem zaslugujacym na uwage i to duza. Wspaniale rozpracowal Gonzaleza, posylajac go na deski trzykrotnie I konczac pojedynek w znakomitym stylu. Co mnie najbardziej sie podobalo to: szybkosc wyprowadzanych ciosow I dich dynamika. Oczywoscie strategicznie Russell byl przygotowany doskonale i bylo to widc od pierwszej juz minuty walki. Lubie bardzo Jhonny Gonzaleza a jego zwyciestwo nad Maresem zawsze zostanie mi w pamieci. Mowiac to, musi on pomyslec nad swoja przyszloscia. Dla wielu bkserow z Mexico, jest to bardzo trudne zadanie. Glownie ze wzgledow na “macho syndrome” i fanow. Co dalej dla Gary Russell Jr.? No coz, z wielka przyjemnoscia obejrzalbym rewanz z Lomachenko, aczkolwiek ta dywizja ma kilka interesujacych opcji w postaci wykreowania pojedynkow, ktore zaciekawic moga fanow, ze nawet nie martwie sie co bedzie dalej z kariera Russella. Ciesze sie, ze sie nie pomylilem, wybierajac go lata temu z grona wielu na tego piesciarza, na ktorego warto zwracac uwage. Po Terrence Crawford, Gary Russel Jr. jest kolejnym spelniajacym moje oczekiwania. Polecam wszystkim zobaczenie wyzej wymienionych walk w dobrej jakosci by umiejetnie docenic niuanse bokserskiego rzemiosla. Prosze tylko o nie sugerowanie sie opiniami tych, ktorzy sledza takie wydarzenia poprzez streamowane video, gdyz to niestety jest strata czasu I energii jakiegokolwiek powaznego fana boksu.
"prawdziwych fanow boksu zawodoweo" bla bla bla
ty masz straszne kompleksy cop, straszne......sam fakt ze zawsze i wszedzie piszesz o "streamach"
naprawde musisz miec hardcorowe problemy, wczesniej mnie wnerwiales.....teraz wspolczuje ci i przykro mi z twojego powodu, trzymaj sie - jeszcze dasz rady! "
Jezeli "komplekasmai" nazywasz uwielbienie boksu, chec propagowania egzystencjonalnych wartosci, ktorymi fani boksu powinni sie szczycic, umiejetnosc poslugiwania sie forma ekspresji, ktora pozwalac powinna innym na poznawanie sytuacji im niedostepnych a przede wszystkim umiejetnosc dzielenia sie swoimi doswiadczeniami z innymi na tym forum - to pradopodobnie masz racje, jestem strasznie zakompleksiony...lol...
Powiem szczerze, obiecalem sobie nie reagowac na takie zaczepki szarakow forumowych, ale od czasu do czasu skusze sie I zaszczyce takich jak ty odpowiedzia. Jezeli bedziesz kiedykolwiek w swoim zywocie wniesc na to forum przynajmniej jedna setna tego, co ja mam do zaoferowania w ciagu tygodnia, bede sie cieszyl, ze nie trace czasu na odpowiadanie komus, kto nie umie nawet szrozumiec, jak bardzo jest po przeciwnej stronie spekrum doswiadczen zwiazanych z boksem. Spojrz na swoje komentarze. Bezsensowny zlepek bulgotania bez zadnej merytorcznej tresci. Masz odmienna opinie do mojej, lub kogokolwiek innego, naucz sie to wyekspresjonowac a teksty typu: "buhahahahaha" czy pseudo psychologiczne ewaluacje pozostaw na boku. Pokaz mi raz iz potrafisz cos napisac o boksie zawodowym a nie tylko biegac dookola wirtualnego copa.
teraz zegnam I zycze ci jakiegos cudu, gdyz chyba tylko na to mozesz liczyc...lol...
COP - "macho syndrom" Ha Ha - kupuję to od Ciebie. Też bardzo chętnie obejrzę rewanż z Lomachenko co do którego wcale nie mam przekonania. Pozdr. "
Dzieki. Mysle, ze dlatego tak bardzo lubimy meksykanskich piesciarzy, gdyz wlasnie ten "macho syndrome" jest u nich najbardziej atrakcyjna cecha w warsztacie boksierskim. Moimi ulubionymi kombinacjami w ringu sa spotkania meksykansko - portorykanskie. Tam adrenalina i duma z bycia mieszkancem jednego lub drugiego narodu jest wrecz niesamowicie widoczna.
Pozdrowionka.