DARCHINYAN I CANO WYGRYWAJĄ PRZED CZASEM
Po dwóch kolejnych porażkach przed czasem udanie na ring powrócił Vic Darchinyan (40-7-1, 29 KO), który zastopował w dziewiątej rundzie Juana Jimeneza (19-9, 12 KO).
Faworyzowany Ormianin padł na matę w trzeciej rundzie, choć sędzia nie zdecydował się go liczyć. To jednak tylko rozwścieczyło "Wściekłego Byka". Zaczął boksować na pressingu, spychał przeciwnika coraz bardziej i w siódmej odsłonie miał go już "na widelcu", ale arbiter znów nie liczył, uznając cios za faul - uderzenie w tył głowy. Darchinyan robił konsekwentnie swoje i w dziewiątej rundzie było już po wszystkim.
Słabą serię przerwał również dawny champion WBA kategorii super lekkiej w wersji tymczasowej, Pablo Cesar Cano (28-4-1, 21 KO). Meksykanin awansował do wagi półśredniej i w pierwszym starciu znokautował Jorge Silvę (20-7-2, 16 KO).
Dokładnie.
Vic swojego stylu nie zmieni - to pewne. Jego czas już przeminał - to też pewne.
Jak dla mnie powinien kończyć.
Nie chce?
Jego sprawa, ale na własne ryzyko
Cała walka:
https://www.youtube.com/watch?v=OjGqGqeBeZ4