RIOS vs ALVARADO, CZYLI OSTATNI AKORD TRYLOGII
Może Mike Alvarado (34-3, 23 KO) i Brandon Rios (32-2-1, 23 KO) nie są teraz w gronie najlepszych pięściarzy na świecie, bo obaj z trzech ostatnich swoich walk przegrali po dwie, nie walczą o żaden pas, ale mimo to ich pojedynek zapowiada się na jedną z najciekawszych walk w pierwszym kwartale tego roku.
Ich drugie starcie było niesamowitą wojną i w mojej ocenie była to walka numer dwa w 2013 roku, jeśli chodzi o emocje – zaraz po pojedynku Bradley vs Prowodnikow. I choć Brandon Rios w bardzo wyraźny sposób poznał swoje ograniczenia w walce z Mannym Pacquiao, a Mike Alvarado zebrał grad ciosów od Marqueza i, wspomnianego już w innym kontekście Prowodnikowa, nie ulega wątpliwości, że w trzeciej już odsłonie rywalizacji pomiędzy sobą pokażą świetną walkę. Słusznie zauważył jeden z zagranicznych ekspertów, że Rios to większa moc, a Alvarado to lepszy boks (może się podobać to, w jaki sposób zadaje ciosy).
Nie bez znaczenie jednak dzisiejszej nocy w Kolorado może być fakt, że ostatnio Alvarado miał problemy z prawem, a te, jak wiadomo, raczej nie pomagają. Obaj bokserzy też "nie grzeszą" dobrą pracą nóg, co u Mike’a skutkuje tym, że w każdej walce strasznie dużo przyjmuje, a z kolei Rios z walki na walkę robi się coraz bardziej garbaty. Prawda jest jednak taka, że obaj lubią się bić i robią to w czysty sposób w dużej części na środku ringu oraz dają świetny show. Tym razem nie powinno być inaczej, mimo iż stawką walki jest jedynie pas WBO Intercontinental, który akurat w ich przypadku nie ma większego znaczenia. Tutaj liczy się duma, gdyż kto wygra trzecie starcie, rozstrzygnie kto był lepszy w całej rywalizacji. Poza tym w mocno obsadzonej kategorii półśredniej zwycięzca ma jeszcze cień szansy, by liczyć na duże walki, zwłaszcza jeśli będzie to młodszy Rios, który w ostatniej walce z Diego Chavesem wygrał w dość kontrowersyjnych okolicznościach, a najbardziej dał się zapamiętać z tego, że prowadził na ringu z Argentyńczykiem dialogi niczym z amerykańskich filmów sensacyjnych z Brucem Willisem. Obaj zawodnicy za główną walkę na HBO dostają dobre pieniądze - Rios 850 tysięcy dolarów, Alvarado 785 tysięcy. Bo może dla kibiców ich nazwiska nie brzmią już atrakcyjnie, ale Rios z Alvarado w jednej parze już jak najbardziej.
Nie chcę porównywać tej trylogii do potyczek Gatti vs Ward w sposób bezpośredni, lecz niewątpliwie podobieństwo istnieje. Tamte walki przeszły do historii, te być może też kiedyś ktoś wspomni. Jedno jest niezmienne, rewanż i każda następna walka między tymi samymi pięściarzami świadczą o tym, że jest to coś, co trzeba zobaczyć, bo za pierwszym razem okazała się hitem, albo po prostu trzeba coś wyjaśnić.
Co do samej walki, to rozsądek podpowiada, że – podobnie jak za pierwszym razem, powinien wygrać Rios, ale dla Alvarado, który, co warto dodać wyszedł z aresztu za kaucją, może to być w tym momencie najważniejsza walka jego życia, więc tak naprawdę wszystko może się zdarzyć. Wiele wskazuje na to, że będzie nerwowo, będzie dużo czystych ciosów, a co za tym idzie i co najważniejsze – będą emocje.
Wskazywanie faworyta tutaj nie ma zupełnie sensu. Już wcześniej pisałem, że ja się spodziewam trochę boksowania ze strony jednego i drugiego w pierwszych rundach. Brzmi dziwnie, ale zobaczycie, tak będzie!
Jak to napisał Hugo: http://bokserzy.cba.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=372:sen-zimowy&catid=25&Itemid=101 - mamy ferie :)
Data: 24-01-2015 17:42:13
Nie interesuje mnie ta walka. Nie grzeje mnie ani Rios, ani Alvarado. Walka trochę celebrycka niż sportowa. Jako undercard czegoś porządnego bym obejrzał, ale tak to sobie odpuszczę.
Mam zupełnie odwrotne odczucia.Walka o praktycznie żaden prestiż,a o honor i utrzymanie się w grze.Alavardo był bardzo bity i jego akcje spadły,a Rios ze zmiennym szczęściem,ale bez zachwytów.ale sami bokserzy sportowo powinni dać z siebie 100%.Nie pałam również przesadną sympatią do żadnego z nich,jednak wolałbym by wygrał Alvardo.