SĘK PODDA SIĘ OPERACJI? KOSTECKI 'MUSI SIĘ PODSZKOLIĆ'
Dariusz Sęk (21-2-1, 7 KO) dał dobrą walkę z Monachium, gdzie zdaniem wielu przegrał niezasłużenie. Wygląda jednak na to, że teraz czeka go przerwa związana z kontuzją lewej ręki.
- Przeczuwałem, że jeśli go nie położę, to ciężko będzie wygrać. Wszak mieli już dogadaną wstępnie datę walki z Jurgenem Brahmerem, w której moim zdaniem Krasniqi nie będzie stał na straconej pozycji - wspomina swoją sobotnią potyczkę z Robinem Krasniqi (43-3, 16 KO) polski "półciężki".
- Mogłem dać chyba z siebie więcej, szczególnie na samym początku. Pozostaje więc mały niedosyt. Może zbyt pasywnie nastawiliśmy się na pierwsze trzy rundy. Chcieliśmy zacząć spokojnie, bo nie mam doświadczenia na tak długim dystansie. Teraz te doświadczenie mam i to z pewnością zaprocentuje w przyszłości - przyznał podopieczny Andrzeja Gmitruka. Ale nie tylko tamten werdykt jest zmartwieniem pięściarza, bo również nie wiadomo, jak szybko będzie mógł wznowić treningi.
- Po pierwszych konsultacjach z lekarzem usłyszałem, że prawdopodobnie trzeba będzie powtórzyć operację, a wtedy mogą czekać mnie 2-3 miesiące przerwy. Po świętach jadę na kompletne badania i wtedy dowiem się ostatecznie, czy operacja będzie konieczna - kontynuował Darek. A jakie plany na przyszły rok?
- Czekam na jakieś ciekawe propozycje. Jeśli tylko ręka będzie w porządku, bardzo chętnie znów wyjadę na obcy teren, by mierzyć się z czołówką, najpierw europejską, a kiedyś może i światową.
W ostatnich miesiącach zawrzało trochę między Sękiem a powracającym do boksu Dawidem Kosteckim (39-2, 25 KO). Jeszcze niedawno "Cygan" mówił, że nie chce takiej walki, ponieważ nie chce dać Sękowi szansy promocji. Teraz karta się odwróciła i to Darek odmawia.
- Może kiedyś. Jeśli podszkoli się trochę, wówczas możemy pomyśleć. Póki co taki pojedynek nic mi nie daje - ripostował dziś Sęk.
E tam! Teraz tojego fantazja ponosi.
Krasniqiz Braehmerem nie ma żadnych szans. Absolutnie.
Nawet pomoc sędziów wydaje się zbędna.
Będzie KO.
Powiem to samo, co przed walką z Głażewskim: Brahemer może jest na "fali opadającej", ale takiego Krasniqiego zjada bez problemu.