W SOBOTĘ STARCIE SĘK vs KRASNIQI
Sobotni występ Dariusza Sęka (21-1-1, 7 KO) będzie dla tego obiecującego zawodnika okazją do wskoczenia w szeregi światowej czołówki wagi półciężkiej. Jedyne co musi zrobić 28-latek z Tarnowa, to zwyciężyć na ringu w Monachium miejscowego faworyta, doświadczonego Robina Krasniqi (42-3, 16 KO). Zwycięzca tej ciekawie się zapowiadającej rywalizacji zabierze do domu prezenty w postaci pasów WBO International i WBA Continental.
Darek w wywiadach emanuje pewnością siebie, której tak jak i umiejętności mu nie brakuje. W naszym kraju to ścisła czołówka, pytanie tylko jak wypadnie weryfikacja jego boksu w konfrontacji z zagranicą. Oczywiście zawodnik Andrzeja Gmitruka nie raz i nie dwa krzyżował już pięści z "obcymi" pięściarzami, ale z takimi jak Krasniqi jeszcze nie miał okazji. Dotychczas Sęk poza Polską wystąpił dwukrotnie i były to wycieczki do Niemiec. Najpierw w 2010 roku w Hamburgu zastopował Christiana Pohle (7-9, 2 KO), a w zeszłym roku w Berlinie uległ na punkty solidnemu Robertowi Woge (12-1, 10 KO). Jak będzie tym razem?
27-letni Robin naprawdę nazywa się Haxhi Krasniqi i urodził się w miejscowości Junik w Kosowie. Swoją przygodę ze sportem rozpoczął w wieku 15 lat od karate, w którym jako junior odnosił wiele sukcesów. Mając lat 17 wyjechał z rodziną do Niemiec, a dokładniej do Monachium, gdzie szybko trafił do miejscowego klubu pięściarskiego Boxfabrik. W 2005 roku mając zaledwie 18 lat młody wojownik zagościł w gronie zawodowców, ale jego start okazał się niezbyt szczęśliwy. Krasniqi w swoim pierwszym występie przegrał na punkty z innym debiutantem, niejakim Svenem Haselhuhnem (9-13, 2 KO). Porażka na szczęście nie zniechęciła młodego prospekta i mimo, że trzecią walkę również przegrał, to jednak potem szło mu już o niebo lepiej. Dwa lata później niemieccy dziennikarze tak pisali o przybyszu z Kosowa: "20-letni Robin Krasniqi z Boxfabrik, jest obecnie bez wątpienia najlepszym bawarskim bokserem".
Oprócz treningów Robin nie zaniedbywał nauki i po ukończeniu szkoły średniej, uzyskał także dyplom jednej ze szkół handlowych. Na początku profesjonalnej przygody Krasniqi nie miał wielkiego promotora i często, mimo że wygrywał walkę za walką, musiał korzystać z finansowego wsparcia swojego taty. Dopiero w 2010 roku podpisał umowę z SES Boxing i już rok później wywalczył w świetnym stylu wakujący pas WBO European wagi półciężkiej, nokautując we Frankfurcie Abdelkahima Derghala (16-13-1, 8 KO). Zaledwie dziesięć tygodni później Robin znowu gościł między linami i zastopował Hakima Zoulikha (21-5, 10 KO). Pojedynek Krasniqi z Francuzem federacja WBO uznała potem za Europejską Walkę Roku.
Świetne występy naturalizowanego Niemca wywindowały go w rankingach i dzięki temu w kwietniu 2013 roku otrzymał szansę rywalizacji z mistrzem świata WBO Nathanem Cleverlym (28-2, 14 KO). Niestety mimo ambitnej postawy i wyrównanego boju 27-letni obrońca tytułu z Walii okazał się lepszym od Robina i zwyciężył go jednogłośnie na punkty. Od tamtej pory Krasniqi stoczył trzy zwycięskie pojedynki, ostatni w lipcu tego roku.
Robin zapewne nie porzucił marzeń o zdobyciu światowego tytułu, dlatego starcie z Sękiem musi zapisać na swoje konto, aby w 2015 otrzymać kolejną szansę. Darek nie boi się wyzwań i ryzyka, a odpowiednio zmotywowany może stanowić groźną przeszkodę dla monachijskiej gwiazdy. Sęk w tym, kto będzie lepszy? Odpowiedź poznamy już za dwa dni.
Mam nadzieję że tak jak Sulęcki nabrał gipsu w rękawice i wzmocnił cios. Mam nadzieję że wygra, nie bardzo mamy się z czego ostatnio cieszyć.
Wracam do komentarza z poprzedniego wątku.
Walkę z Woge oglądałem, wysoka ta porażka nie była (z tego co pamętam 1-2 rundy), ale wygranej Sęka to już żadnym sposobem nie byłem w stanie dojrzeć. Powtarzam - Woge to bokser prosty jak budowa cepa, zawodnik typu Sęk nie powinien mieć z nim dużych problemów, a jednak było inaczej. Sęk go nawet nie uderzał w tamtej walce, a co najwyżej dotykał. Ciosy Woge były zdecydowanie wyraźniejsze; robił po sobie po prostu znacznie lepsze wrażenie.
To była pierwsza walka Sęka z teoretycznie wyżej notowanym przeciwnikiem i od razu pierwsza przegrana walka. To zazwyczaj oznacza, że zawodnik może pewnego poziomu nie przeskoczyć.
Teraz Sęk też nie będzie faworytem ale nie uważam, abyśmy mieli się znów najeść wstydu za rodaka.
Dzięki, właśnie miałem to pisać.
Gdyby nie obcy teren sauerlandowski, faworytem dla mnie byłby Sęk.
A propos tego prawego podbródkowego Krasniqiego: http://www.bokser.org/content/2014/12/17/163754/index.jsp
Jest okazją żeby wymyślić jakąś kontrującą akcję. Sęk jest mańkutem, lewą ma silniejszą. Może by tak wykombinować jakiś szybki lewy nad prawą ręką...