DARIUSZ SĘK: STAĆ MNIE NA ZWYCIĘSTWA Z CZOŁÓWKĄ
- Ostatnio nie było błysku, ale gwarantuję, że teraz błysk będzie. Jestem naładowany energią dwa razy mocniej, niż przed poprzednim pojedynkiem i dopiero teraz zobaczycie, że dam z siebie sto procent - powiedział w "dogrywce Punchera" Dariusz Sęk (21-1-1, 7 KO), który w najbliższą sobotę na ringu w Monachium skrzyżuje rękawice z wysoko notowanym w wadze półciężkiej Robinem Krasniqi (42-3, 16 KO).
Ewentualna wygrana zapewni Polakowi spotkanie z mistrzem świata federacji WBA Jurgenem Brahmerem (45-2, 33 KO), tym samym, który tak brutalnie potraktował niedawno Pawła Głażewskiego. Stawka jest więc wysoka.
- Walka z Krasniqi jest moją walką życia, szansą na wejście do elity światowego boksu. Jestem tak naładowany energią, że Krasniqi będzie miał nie lada problemy, żeby zastopować taką maszynę jak ja. W początkowej fazie trzeba będzie uważać na bezpośrednie ciosy z prawej ręki, ale ja mam swoje atuty. Jestem niewygodnym pięściarzem, świetnie czuję się kondycyjnie. Nie chcę hodować rekordu i będę wyjeżdżał za granicę, szukając wyzwań. Wiem, że stać mnie na wygrywanie z europejską czołówką - dodał Sęk.
Oczywiście, że go stać na zwycięstwa z czołówką. Może nie tą ścisłą, ale dalszą jak najbaridzej.
Robin Krasniqi to nawet nie dalsza czołówka. To pompowany balon, w żadnym elemencie bokserskim nie więcej niż przeciętny.
W sobotę sędziowie, a raczej loża szyderców - to chyba adekwatniejsze określenie, będzie miała pełne ręce roboty.