WYGRANE MARESA, BRACI CHARLO I SPENCE'A
Na gali organizowanej przez Golden Boy Promotions nie mieliśmy dotąd żadnej niespodzianki. Faworyci bez problemów wygrywali swoje walki.
Były mistrz świata kategorii koguciej, super koguciej i piórkowej Abner Mares (28-1-1, 15 KO) trzy razy rzucał na deski Jose Ramireza (25-5, 15 KO), który ostatecznie został w narożniku po piątej rundzie.
W eliminatorze IBF w wadze junior średniej Jermall Charlo (20-0, 16 KO) zdemolował Lenny'ego Bottaia (22-3, 9 KO). W trzeciej rundzie Amerykanin ciężko posłał rywala na deski lewym sierpowym. 37-letni Włoch wstał, ale nie mógł już podjąć dalszej walki i został poddany.
Drugi z bliźniaków, mierzący się dotychczas z mocniejszymi rywalami Jermell Charlo (25-0, 11 KO), który pierwotnie miał dziś powalczyć z mistrzem świata WBO Demetriusem Andrade (21-0, 14 KO), łatwo pokonał na punkty Mario Alberto Lozano (28-6, 22 KO). "Iron Man" wygrał wszystkie 10 rund na kartach każdego z sędziów.
Błyskotliwy Errol Spence Jr (15-0, 12 KO), w którym wielu widzi kolejną gwiazdę światowego boksu, znów pokazał się z doskonałej strony. Obdarzony doskonałymi warunkami fizycznymi mańkut rozbił Javiera Castro (27-8, 22 KO) i zwyciężył przez techniczny nokaut w piątej rundzie.
oni wiedzą jak pokrzyżować kupony
Jermall Charlo znokautowal Wlocha Bottai bez zadnych problemow. Jermall wygladal jak bokser o dwie klasy wagowe wiekszym niz Bottai.
Jermell Charlo (blizniak) tez wygral po nieco nudnej walce, ale mial duzo lepszego przeciwnika niz jego brak blizniak. Lozano to dobry oraz twardy bokser.
Podobała mi się walka Abnera Maresa którego wielkim fanem nie jestem. Ostatnie emocje jego walce towarzyszyły gdy oglądałem go z Ponce De Leonem. Najchętniej zobaczyłbym Abnera z Santa Cruzem, który bije ostatnimi czasy samych kelnerów. Rewanż z Gonzalezem bym odradzał, bo ten mógłby się skończyć tak samo, tylko w późniejszych rundach.
Bardzo słabe przygotowanie do gali Andrzeja Kostyry który chyba dziesięć razy, jak nie więcej mylił postać Virgila Hunetra z Virgillem Hillem. O tym, że był nie w temacie i tego, że Mares wrócił do starego trenera Mediny nawet nie wspomnę. Tak Kostyra opowiadał w pierwszej rundzie jak to Mares poprawił obronę u nowego trenera Huntera (a może nawet Hilla?:), a jakie zdziwienie musiało być w przerwie między rundami, gdy Maresowi wskazówek udzielał Medina :)
Dlaczego?
Bo pięściarze zapomnieli co znacz słowo defensywa.
Jeden (chyba) wiedział, że wygrać z Maresem ma szansę tylko go przełamując, Mares przyjął wyzwanie i obaj poszli na wojnę na wyniszczenie.
Kunsztu bokserskiego tam nie za wiele, za to emocji mnóstwo.
Czy to dobrze?
I tak, i nie