WAWRZYCZEK WRACA NA TARCZY
W pojedynku wieczoru gali w Albertslund Patrick Nielsen (23-1, 11 KO) pokonał jednogłośnie na punkty naszego Łukasza Wawrzyczka (20-4-2, 3 KO), udanie powracając po ostatniej porażce z rąk Dmitrija Czudinowa.
Nielsen od pierwszych chwil zaczął prowadzić walkę w dystansie, polując lewym na górę po zadaniu prawego prostego. Wawrzyczek próbował skracać dystans i wywierać na Duńczyku presję, bijąc m.in. bezpośredni prawy oraz lewy sierpowy po zwodzie, jednak nie potrafił rozgryżć 23-letniego mańkuta. Rywal Polaka mimo iż był stroną przeważającą i wygrywał na punkty, nie decydował się na ryzyko i boksował spokojnie.
W rundzie dziewiątej Wawrzyczek kilka razy celnie trafił Nielsena, świetnie bijąc klasyczną kombinację lewy-prawy. Polak zaczął być precyzyjniejszy od swojego duńskiego przeciwnika, wchodził w coraz to ostrzejsze wymiany, jednak by pokusić się o zwycięstwo, zawodnik z Oświęcimia musiałby znokautować gospodarza. Tak się jednak nie stało, więc werdykt sędziów był jednogłośny, a wygranym tego pojedynku ogłoszony został Patrick Nielsen (100-90, 99-91, 98-93).
W starciu poprzedzającym, Erik Skoglund (22-0, 11 KO) po dość kontrowersyjnej punktacji arbitrów zwyciężył doświadczonego Glena Johnsona (54-20-2, 37 KO). Werdykt sędziów był kompletnym wypaczeniem rzeczywistego obrazu walki, a jeden z nich, który wypunktował 98-92 na korzyść Szweda, powinien sobie zrobić dłuższą przerwę.
Akurat to było wiadomo jeszcze przed walką. Ale dobrze się Wawrzyczek spisał. Słaby to bokser, nie ma co się oszukiwać, Nielsen też bardzo słaby, ale Wawrzyczka nikt nie promuje na siłę, no i warunków takich nie miał.
Co do wałka z Johnsonem to swego rodzaju niespodzianka. Skoglund to słabszy średniak, ale nie spodziewałem się, że Johnson przyjedzie powalczyć o zwycięstwo.
A Wawrzyczek prospektem żadnym już dawno nie jest.