WIELICZKA W NATŁOKU EMOCJI
Nietypowo - bo w piątek - odbędzie się można już powiedzieć coroczna gala boksu zawodowego w Wieliczce. Po sukcesie sportowym sprzed dwóch lat i medialnym sprzed roku, tym razem w natłoku interesujących wydarzeń w sportach walki podziemna impreza trochę schodzi jednak na drugi plan.
Większość pięściarzy, którzy zaprezentują się jutro, jest na początku swojej drogi zawodowej, a rywal Łukasza Janika w walce wieczoru nie rzuca na kolana nazwiskiem ani nawet rekordem. Mimo to jest kilka starć godnych uwagi, przede wszystkim pojedynek debiutującego w nowej grupie Sasuna Karapetyana (7-1, 2 KO) z doświadczonym Krzysztofem Szotem (18-16-1, 5 KO), który w Międzyzdrojach pokazał, że potrafi jeszcze nieźle boksować, zwłaszcza wtedy, kiedy staje do walki, w której dobrze by było coś udowodnić. Na pewno Karapetyan w tym momencie jest szybszy, ale Szot ma lepszą obronę i jeśli będzie wchodził w tempo z kontrą w otwierającego się przy ataku Karapetyana, to możemy mieć dobrą walkę, w której zbierając wszystko w całość faworytem i tak powinien być Sasun.
Po półrocznej przerwie, w dodatku na dystansie ośmiu rund, powraca Krzysztof Kopytek (8-0, 2 KO). Nie ma co ukrywać, że w ostatnich swoich występach nie zachwycał, dlatego jeśli jego najbliższy rywal, czyli oswojony już z dłuższymi dystansami Patryk Litkiewicz (14-5, 8 KO), będzie odpowiednio nastawiony do walki i dobrze przygotowany, może zabrać mu kilka rund. Jednak pamiętając o tym, jak kiepsko zaprezentował się pięściarz z Tczewa z kolegą z grupy Kopytka, czyli Przemkiem Runowskim, mimo iż są to różni bokserzy, można przewidywać, że historia może się powtórzyć.
Siódmego zawodowego zwycięstwa kosztem Niemca Baia – Thaimko Conteho (3-1, 1 KO) poszuka Marek Matyja (6-0, 2 KO). O rywalu nie można powiedzieć zbyt wiele, ale w trzech zawodowych zwycięstwach ma triumf nad Faroukiem Daku z niezłym rekordem i także umiejętnościami, jakie miał okazję pokazać w walce z Dariuszem Sękiem. Ale na dystansie sześciu rund Matyja powinien być faworytem.
Z całej tej stawki chyba najtrudniejsze zadanie czeka Kamila Szeremetę (8-0, 1 KO), który stanie naprzeciw doświadczonego Jose Yebesa (12-5-1, 5 KO) z Hiszpanii, którego w żaden sposób nie można lekceważyć. I choć z Matthew Macklinem przegrał zasłużenie, to trzeba mu oddać, że kilkukrotnie złapał Anglika "overhandami" i właśnie te ciosy to jego znak firmowy, głównie wtedy, kiedy pochyla się do przodu i bije bardzo obszernie. Na pewno stawiający na precyzję, ale słynący z wyprowadzania stosunkowo niewielu ciosów Szeremeta będzie musiał trochę zwiększyć aktywność, żeby zneutralizować główną broń kilkukrotnego mistrza Hiszpanii w wadze średniej.
Po słabym występie w Międzyzdrojach i remisowej walce, której o mały włos nie przegrał przez nokaut, wróci niezły kiedyś na ringach amatorskich Tomasz Król (0-0-1). A przyjdzie mu się mierzyć z raczej anonimowym debiutantem - Przemysławem Stefaniakiem.
W walce wieczoru pokaże się wciąż niespełniony Łukasz Janik (27-2, 14 KO). Trudno ukryć, że jak na main event nazwisko argentyńskiego rywala - Marco Raula Sancheza (18-10-2, 9 KO), nie brzmi zbyt atrakcyjnie. Choć pewnie biorąc pod uwagę to, jak ciężko było znaleźć rywala dla Janika, trudno za taki wybór kogokolwiek winić. Ciekawostką natomiast może być to, że Sanchez po raz pierwszy będzie boksował w Europie. W tej walce każde inne rozstrzygnięcie niż zwycięstwo Janika przed czasem powinno być zaskoczeniem.
Tym razem gala w Wieliczce nakłada się z dość ważną walką Mateusza Masternaka we Francji i w przeddzień mistrzowskiej szansy Pawła Głażewskiego w Niemczech, ale miejmy nadzieję, że przynajmniej jeden pojedynek z tej gali da się zapamiętać na dłużej.