ZOU SHIMING Z PODBITYM OKIEM, ALE WYGRAŁ BARDZO PEWNIE
W prawdopodobnie ostatnim występie przed atakiem na mistrzowski tron Zou Shiming (6-0, 1 KO) spotkał na swojej drodze w Makau niepokonanego dotąd Kwanpichita OnesongchaiGyma (27-1-2, 12 KO).
Zou od początku dobrze różnicował siłę ciosów, co w przeszłości było jego bolączką. Przez pięć minut punktował, by nagle strzelić prawą ręką na punkt. Taj padł na deski, ale powstał. Za moment znów potężnym prawy sierpowy na szczękę i drugi nokdaun. Gdy zabrzmiał gong na przerwę, OnesongchaiGym bezwładnie wisiał na linach i tak naprawdę większość sędziów już przerwałaby tę potyczkę.
W trzecim, czwartym i piątym starciu kibice nadal oglądali jednostronny spektakl i obijanie "chodzącego worka". Na początku szóstego Taj najpierw dostał ostrzeżenie za ciosy poniżej pasa, a potem wylądował na macie ringu po prawym sierpowym faworyta gospodarzy. Shiming w ósmej odsłonie po przypadkowym zderzeniu głowami nabawił się kontuzji łuku brwiowego, jednak to mu w niczym nie przeszkodziło i konsekwentnie budował swoją przewagę. Problemy zaczęły się dopiero w dziesiątej rundzie, gdy lewe oko zapuchło już całkowicie i Zou po prostu nie widział nadlatujących prawych sierpów, których kilka przyjął. Dzięki dobrej pracy nóg unikał niepotrzebnych spięć, a dziesięć sekund przed gongiem kończącym ostatnią, dwunastą rundę, nagle wystrzelił z defensywy mocnym prawym na prawy, posyłając rywala po raz trzeci na deski. I choć to Shiming wyglądał optycznie na pobitego, to zwyciężył bardzo wyraźnie - 120:103 i dwukrotnie 119:106.