TUA WRACA NA RING, CHCE ZWYCIĘZCY WALKI MEEHAN-CAMERON
David Tua (52-5-2, 43 KO) nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w ringu. 42-letni Nowozelandczyk, którego kariera wydawała się zakończona po ubiegłorocznej porażce z Aleksandrem Ustinowem, oświadczył, że wraca i celuje w zwycięzcę dzisiejszej walki pomiędzy Shane'em Cameronem (29-4, 22 KO) a Kalim Meehanem (41-5, 32 KO).
- Na przebieg pojedynku z Ustinowem złożyły się moje problemy osobiste. Wiele się wtedy działo w moim życiu, nie wiedziałem, co będzie dalej z moją karierą. Teraz wszystko mam już poukładane i czas wracać. Mówię to prosto z serca, nie tylko po to, aby promować galę w Auckland. Prowadzone są już rozmowy na temat mojego pojedynku ze zwycięzcą sobotniej walki – stwierdził jeden z najtwardszych ciężkich przełomu wieków.
Tua przyznał, że nie ma preferencji co do rywala. Obu zresztą dobrze zna – Camerona w 2009 roku znokautował w drugiej rundzie, a Meehana pokonał na amatorstwie.
- Ktokolwiek wygra, będę gotowy. Zainteresowanie z pewnością będzie duże, niezależnie od nazwiska mojego oponenta. Nie ukrywam, że nie jestem teraz w formie, ale to nie jest problem. Przechodziłem przez ten proces wielokrotnie – powiedział "Tuaman".
Coś mi tym pachnie.
Pozdrawiam