Z AUTOBIOGRAFII TOMASZA ADAMKA
Czytając wspominki i przemyślenia Tomasza Adamka nie można nie odnieść wrażenia, że książka powstała w dużej mierze na potrzeby polityczne. Często bowiem przewija się ten wątek i od strony literackiej sam tekst nie porywa, bo Adamek nie wyjawia niczego szokującego. Niemniej jednak jest kilka fragmentów, które warto przywołać, zwłaszcza teraz, kiedy wokół "Górala" z Gilowic jest naprawdę gorąco. Ale trzeba pamiętać, że wtedy jeszcze nie było tematu walki z Arturem Szpilką.
Święty urwis: Słyszeliśmy kilkukrotnie w jazzowych wywiadach z Adamkiem, że od dziecka był ministrantem i tak dalej. A jak zdradza, wcale nie był grzecznym chłopcem, dokuczał starszym siostrom i najchętniej całe dnie spędzałby na boisku.
Boks jako rzemiosło: Początkowo plan był taki - poboksować w lidze, trochę zarobić, a po zakończeniu kariery "dorobić" na kopalni i jakoś się ułoży. Na szczęście plan nie wypalił i bardzo dobrze, ale to także pokazuje, jak niewiele potrzeba (a czasem brakuje) do wielkich rzeczy.
Ocalona ręka: Podczas pracy w kopalni nie obyło się bez wypadków i tutaj również w kategorii cudu Góral traktuje to, że w momencie zagrożenia nie stracił ręki, a gdyby tak się stało...
Dorota zrobiła kiepskie wrażenie: Ale spokojnie, nie na Tomku, bo na nim samym wrażenie zrobiła ogromne i zakochał się niemal od samego początku, a stał wtedy na bramce w dyskotece. Zresztą żona dla Adamka do tej pory jest kimś wyjątkowym. Nienajlepsze pierwsze wrażenie zrobiła natomiast na mamie Tomka.
Sny mamy: Prawdą jest to, że najbliżsi mogą najbardziej pomóc, ale i najbardziej spiąć tuż przed walką. Co prawda Adamek wydaje się być człowiekiem o stalowych nerwach, bez znaczenia mu z kim i przed jaką publiką walczy, ale nie było mu miło, kiedy dzień przed walką dzwoniła do niego mama i mówiła, że śniło się jej, że Tomek leży na deskach ciężko znokautowany. Sen się nie sprawdził. Niemniej jednak uważam, że single w boksie mają łatwiej, bo nie martwią się o rodzinę i o to, że sprawią najbliższym przykrość.
Ziggy Stróż: Bardzo ważną postacią w życiu Adamka jest Ziggy Rozalski, któremu Góral - z tego co można wyczytać - zawdzięcza bardzo wiele. I choć to Andrzej Gmitruk wprowadził pięściarza do zawodowego boksu, to jednak te relacje bywały burzliwe, natomiast Rozalski w książce ukazany jest jak swego rodzaju Anioł Stróż. Do tego stopnia, że być może uratować mu życie. Adamek miał kiedyś lecieć z pewnym znajomym prywatnym samolotem, Ziggy odradził, a samolot miał wypadek...
Gołota małej wiary: Co do Andrzej Gołoty, często słyszymy o tym, że osiągnął mniej niż powinien. Przyczynę takiego stanu rzeczy upatruje się w słabej psychice. Adamek we właściwy sobie sposób znalazł inny powód. Gołocie zabrakło... wiary.
Polecam ten krótki materiał:
http://www.youtube.com/watch?v=FfrrZPgoOrY
Jaki musisz być ograniczony umysłowo i emocjonalnie żeby pisać takie komentarze :)
Ktoś Ci zrobił krzywdę w dzieciństwie kolego?