PRZECIĘTNY WYSTĘP MURRAYA I TECHNICZNA DECYZJA
Martin Murray (29-1-1, 12 KO) wiedział przed dzisiejszą walką, że jeśli pokona w Monte Carlo twardego, acz ograniczonego technicznie Domenico Spadę (39-6, 19 KO), wówczas powróci do Monako w lutym na świetnie płatną potyczkę z samym Giennadijem Gołowkinem (31-0, 28 KO).
I chyba trochę to go sparaliżowało. Po pierwszej, typowo rozpoznawczej rundzie, w drugiej przejął inicjatywę i wszystko szło zgodnie z planem. Niestety już w trzeciej odsłonie po przypadkowym zderzeniu głowami Włochowi pękł łuk brwiowy, a Anglika ukarano odjęciem punktu. W ringu zapanował chaos i na dobrą sprawę faworyzowany Murray dopiero w piątym starciu zdołał go opanować. Pojedynek przerwano natomiast na skutek odniesionych ran w siódmej rundzie i postanowiono podliczyć karty. Na nich wyszło, że lepszy był Martin - 67:66, 68:63 i 69:67. Tym samym obronił pas WBC Silver wagi średniej, lecz przede wszystkim zaklepał sobie spotkanie z kazachskim królem nokautu. Tylko jeśli wyjdzie do niego w takiej formie jak dzisiaj, to będzie jego kolejną ofiarą...
To powoduje,że nikomu nie walczy się z nim łatwo.