ROCZNICA GOŁOTA vs TYSON, CZYLI WOJNA, KTÓREJ NIE BYŁO
Dokładnie 20 października - czternaście lat temu w Detroit, naprzeciw siebie stanęli dwaj nieprzewidywalni i niegrzeczni chłopcy boksu zawodowego, czyli Mike Tyson (50-6, 44 KO) i nasz Andrzej Gołota (41-9-1, 33 KO). Dwaj kontrowersyjni pięściarze bez względu na wyniki swoich pojedynków przyciągali tłumy spragnionych krwi i sensacji miłośników mocnych wrażeń. Nie inaczej było tego wieczoru w The Palace, gdzie zorganizowano całą imprezę, jednak jej przebieg zaskoczył chyba wszystkich, łącznie z naszym "Andrew"...
Walka zapowiadana była jako "Showdown in Motown" i promowana przez Lois Hearns, mamę legendarnego "Hitmana" Thomasa Hearnsa, która dowodziła wówczas grupą "Hearns Entertainment". Oczywiście biorąc pod uwagę reputacje dwóch głównych bohaterów tamtego wydarzenia, zarówno kibice jak i dziennikarze nieustannie zadawali sobie pytanie, czy w ogóle możliwe jest, aby pojedynek ten odbył się według zasad i zgodnie z regułami. Ta niepewność tylko podsycała zainteresowanie i z finansowego punktu widzenia amerykańsko-polska wojna była strzałem w dziesiątkę.
Dla Tysona, byłego absolutnego króla wszechwag, miał to być już piąty występ od czasu, gdy w 1997 roku przeszedł do historii odgryzając ucho Evanderowi Holyfieldowi. "Bestia" znowu zamierzała zasiąść na mistrzowskim tronie, a Andrzej miał być dla niej tylko krótkim przystankiem przed rywalizacją z panującymi czempionami. Dla Gołoty bitwa z Mike'em oznaczała potężny zastrzyk gotówki, ale także szansę, aby do swojego rekordu dorzucić bardzo cenny i pożądany skalp. "Foul Pole" - jak nazywano Andrzeja, udowodnił swoją wartość między innymi dwiema niesamowitymi i przegranymi niemal na własne życzenie wojnami z Riddickiem Bowe w 1996 roku. Wielkie nadzieje pokładane w naszym rodaku zostały jednak błyskawicznie rozwiane rok później, gdy w Atlantic City w przeciągu kilkudziesięciu sekund zdemolował go Lennox Lewis. Od tamtej porażki Gołota stoczył dziewięć walk i wydawało się, że oprócz niespodziewanej wpadki w 1999 roku z Michaelem Grantem, nasza nadzieja wszechwag znowu złapała wiatr w żagle.
Zaraz po rozpoczęciu pierwszej rundy "Iron Mike" nie chcąc tracić czasu ruszył ostro na sztywnego i zestresowanego Andrzeja. Pod sam koniec ustrzelił Polaka swoją firmową bombą z prawej. Wstrząśniętego pięściarza rodem z Warszawy uratował zbawienny gong. Gdy wydawało się, że Tyson znajduje się już tylko o krok od kolejnej efektownej wygranej, po przerwie niespodziewanie Polak zaczął walczyć z Amerykaninem jak równy z równym i bez kompleksów wdawał się w wymiany. Tysiące kibiców zacierało z zadowolenia i emocji ręce, gdyż spektakl zdawał się dopiero zaczynać.
Niespodziewanie w przerwie pomiędzy drugą a trzecią odsłoną Andrzej zrezygnował z walki. Nasz czterokrotny pretendent do tytułu mistrzowskiego królewskiej dywizji miał pretensje do sędziego ringowego, pana Franka Garzy, o faule Tysona. Nie chciał włożyć wsuwanego mu na siłę przez trenera Ala Certo ochraniacza na szczękę i ostatecznie, ku osłupieniu dziennikarzy i kibiców, zszedł z ringu do szatni. W tej niechlubnej trasie towarzyszył mu grad rzucanych w niego przez wściekłych i rozczarowanych fanów opakowań po jedzeniu i napojach.
Niedługo później Polak udał się do szpitala, skąd napłynęły wieści o założeniu szwów na rozcięty przez Tysona łuk brwiowy i podejrzenie o złamanie kości policzkowej. Nie miało to już jednak większego wpływu na drastyczny spadek akcji Gołoty, którego na całym świecie wyśmiewano i mieszano z błotem. Dopiero informacja o stosowaniu przez Mike'a niedozwolonej substancji (marihuana), którą wykryto w jego organizmie po tym starciu, nieco złagodziły tę burzę.
Nazywany "najniebezpieczniejszym człowiekiem na naszej planecie" Mike po spotkaniu z Gołotą nie osiągnął już praktycznie niczego więcej w sporcie, który wyniósł go na wyżyny. Ten posiadający dynamit w pięściach zawodnik stoczył jeszcze tylko pięć walk, z których trzy przegrał przed czasem. Zakończył karierę w 2005 roku, dołączając do legionu wielkich mistrzów, którzy zarobiwszy w ringu setki milionów, kończyli unurzani po uszy w długach.
Andrzej, chociaż wydawało się, że jego kariera została wówczas definitywnie zakończona, powrócił między liny trzy lata później. Polak stoczył jeszcze kilka zaciętych i pamiętanych doskonale po dziś dzień pojedynków, w tym krzywdzący remis z mistrzem IBF Chrisem Byrdem, czy niesłusznie przegrany bój z czempionem WBA Johnem Ruizem, dzięki czemu odkupił w pięknym stylu swoją wpadkę z Tysonem.
ANDRZEJ GOŁOTA: SERWIS SPECJALNY
Już za tydzień ikona boksu zawodowego znad Wisły, na którego pojedynkach wychowały się tysiące sympatyków pięściarstwa, zakończy oficjalnie swoją długą i pełną wybojów sportową drogę. Jednak jak na prawdziwego wojownika przystało, zrobi to z przytupem, krzyżując w Częstochowie pięści z Danellem Nicholsonem (42-5, 32 KO). Powodzenia!
Elektryzującego komentarza Janusza Pindery nie zapomnę do końca życia:
"jeszcze kilkanaście lat temu gdy Gołota był wicemistrzem świata juniorów, a Tyson był już mistrzem świata zawodowców, pytałem o walkę z Tysonem - To niemożliwe ! Nigdy nie będę z nim walczył - ZACZĄŁ TYSON !!!
Znam całe 6 minut na pamięć. Patologia ;) ale jak miałem 16 lat przeżywałem potwornie te walki.
Szkoda, że Andrzej nie przetrzymał jeszcze 2-3 rund, walka była do odwrócenia...
Niesamowita noc, potworna, nigdy tego nie zapomnę.
Pozdrawiam
Nie mogłem spać do rana po tym co stało się w Detroit.
Tyle wstydu co się najadał przez niego kibic z Polski , to w żadnym innym sporcie by nie przeszło .
wstydu mi tam nie przyniósł bo niby w jaki sposób?zawód czułem to fakt,powiedz ile emocji dostarczył przez te lata nie podoba mi się to co teraz robi ze sobą ale i tak go szanuje właśnie za te emocje
Fakt, denerwuje sprawa, że Gołota był 4 razy dosłownie o centymetr od zdobycia mistrzostwa świata (Bowe I, II, Byrd, Ruiz) i go nie zdobył. Mnie osobiście tak irytuje ten fakt, że czasem nie moge słuchać tego całego pieprzenia, ale nikt w Polskim boksie zawodowym nie wzbudzał tyle emocji i nie miał takich umiejętności jak Endrju.
Mi osobiście jest go bardzo szkoda, ponieważ chyba coś już mu się stało z głową i on nadal gdzieś tam toczy te wojny sam ze sobą i walczy z Saletami i Nicholsonami (potocznie) bo wierzy, że jeszcze to ma i że jego lewa ręka wróci.
To już się nigdy nie stanie, a sam Gołota powinien wieść spokojne życie w USA z dala od ringu bokserskiego. Tyle zdrowia co on nikt w ringu z Polaków nie zostawił i czas na zasłużoną emeryturę.
Swoją drogą, taki obraz Andrzeja powstał w mojej głowie dokładnie po tym debilnym programie Lisa.
Co do walki z Tysonem, podzielam opinie, że jakby Endrju wytrzymał dłużej to Mike by nie wyszedł.
Obaj mieli nasrane w bani w tej walce i szkoda tego wydeżenia. To równie kiepska i upokarzająca chwila jak walka z Lennoxem, jednak historii zmienić się nie da, a hołd oddaje i tak :)
zgadzam się z tobą w 100%
bez emocji widać znacznie więcej:
tyson, jakby paradokslanie to nie brzmiało, wydaje sie delikatnie nieobecny - thc - zrobiła swoje
gołota zadziwiająco szybko (jak na andrzeja) obudził się w ringu- być może ta prawa bomba miała niejakie właściwości trzeźwiące - jakby nie było rozluźnił się nieco
koniec końców - walka nie była z pewnością jednostronna
dezercja andrzeja z ringu de facto nie była dezercją tylko (jak pokazuje historia) rozsądną decyzją
walka ze złamaną kością policzkową i bezkarnie faulującym rywalem (ale wiadomo - kontekst walki tzn dwie bestie w ringu) były całkiem rozsądnymi przesłankami by się ulotnić
tragifarsę zrobił z tego jego narożnik - swoją drogą, skąd te hieny znalazły się w jego teamie?
ostatnie - kto rzucał w gołotę ten p***a!
Ci ludzie zrobili najbardziej słuszną rzecz
Małym usprawiedliwieniem było,że Tysona aż nosiło po koksach, a z dynki też tam atakował, przy milczeniu ringowego.
nie rozumiem jego fenomenu, dał dwie dobre walki z Bowem, który był u schyłku kariery, ale Andrzej je w frajerski sposób przegrał
niby największa kompromitacja, ale jestem mu w stanie wybaczyć walkę z Lewisem
potem ucieczka przed Tysonem
dwie wygrane walki z Byrdyem i Ruisem, których można zaliczyć do najsłabszych mistrzów ostatnich 20 lat,
po drodze jeszcze kompromitacja z Grantem, potem z Brewsterem, Austinem, Saletą
choć jestem w stanie przyznać, że Gołota z prime, byłby dzisiaj drugiem cięzkim po kliczce, ewentualnie trzecim po Haye
Tarcze są nowe, w ogóle nie używane - nie trenuje a szkoda żeby się marnowały ;) #
tak wyglądają: http://lonsdale-london.pl/sklep/wp-content/uploads/2014/04/tarcze-super-thai-150x150.png
GG: 5858885
email: grzesix15@o2.pl