BOHATERSKI TROY ROSS GOTOWY DO POWROTU
Troy Ross (25-3, 16 KO) dwukrotnie przystępował w Niemczech do walki o mistrzostwo świata i dwukrotnie przegrywał w kontrowersyjnych okolicznościach. Kanadyjczyk zatęsknił za boksem, choć jako zawodnik wróci tylko w razie oferty potyczki z poważnym przeciwnikiem. Rozważa taką opcję, ale również inne.
Dwukrotny olimpijczyk, aktor, projektant mody, a od niedawna bohater. W ubiegłym roku jadąc samochodem zatrzymał się i przegonił dwóch bandytów, którzy katowali pewnego mężczyznę. Wezwał policję, a sam odwiózł ciężko rannego pacjenta do pobliskiego szpitala. Teraz z kolei wraz z żoną otworzyli ośrodek opiekuńczy dla pięćdziesięciu młodych dzieciaków powyżej piątego roku życia. Można to porównać trochę z naszym przedszkolem, gdyż dzieciaki są odbierane pod wieczór i wracają do domów. Sam "The Boss" ma z żoną dwie córki. Ale wróćmy do boksu...
- Tęsknię za nim i chętnie wrócę na ring, jednak tylko na duże walki. W takim wypadu zdołam się przygotować jeszcze i będę gotowy. A jeśli nie dostanę takich ofert, wówczas powrócę być może do tego sportu już jako promotor - zastanawia się Ross.
Przypomnijmy, że Troy, niegdyś zwycięzca mocno obsadzonego turnieju "The Contender", przegrał z dwoma mistrzami świata ze stajni Sauerland Event. Najpierw posłał Steve'a Cunninghama na deski i prowadził, lecz fatalne rozcięcie powieki zmusiło sędziego i lekarza do przerwania dalszej rywalizacji. Z kolei z Yoanem Pablo Hernandezem przegrał na punkty, ale po bardzo dyskusyjnym werdykcie.
Z Hernandezem żadnego wału nie było. To była bardzo równa walka. Początkowe rundy jak najbardziej dla Rossa (nawet zaliczył nokdaun z tego co pamiętam), ale później Hernandez przejął kontrolę.
Ross trochę za mało zrobił, żeby wygrać.
Kontrowersyjny werdykt, nawet bardzo, to był z Cunnem. A szczególnie liczenie