KAROLINA OWCZARZ: NIE WRÓCĘ NA RING
Karolina Owczarz (na zdjęciu z trenerem kadry kobiet Pawłem Pasiakiem) przebojem wdarła się w medialny świat boksu, gdy po zdobyciu mistrzostwa Polski juniorek w kat. 57 kg, podjęła współpracę z Global Boxing i w efekcie rozpoczęła się jej przygoda z zawodowym boksem. W 2011 roku wystąpiła w telewizyjnym programie będącym kobiecą wersją popularnego „The Contender”, realizowanym w Meksyku „Reto de campeonas”. Stoczyła tam swoje pierwsze profesjonalne walki, choć nie wliczały się one do jej oficjalnego rekordu, m.in. z późniejszą mistrzynią świata WBA wagi koguciej, Irmą Garcią. Dla 18-letniej zawodniczki był to skok na głęboką wodę i początek już oficjalnej kariery zawodowej. Po efektownym debiucie na Torwarze, oklaskiwanym przez samego Lennoxa Lewisa, stoczyła jeszcze trzy walki w barwach grupy Babilon Promotion. Ostatni raz boksowała w marcu 2012 roku. Od ponad roku pracuje jako dziennikarka w stacji Polsat Sport.
Tomasz Ratajczak: Od Twojej ostatniej walki minęło już dwa i pół roku. Od ponad roku możemy oglądać Ciebie w nowej roli, już nie między linami ringu, choć ciągle w jego pobliżu, jako dziennikarkę stacji Polsat Sport. Wobec tego, czy to ostateczne pożegnanie z karierą profesjonalnej pięściarki?
Karolina Owczarz: Czas biegnie rzeczywiście zaskakująco szybko. Doskonale pamiętam tę ostatnią walkę i emocje z nią związane. Niewiele przed nią rozpoczęły się wszystkie problemy. Te słowa bardzo ciężko mi przychodzą, ale zapewne już nie wrócę na ring. To trudne, bo niby wciąż jestem w centrum tego wszystkiego, a jednak centymetr obok. Z drugiej strony współczuję dziewczynom, które nie mogą sie przebić. Teraz udało się Ewie Brodnickiej i Ewie Piątkowskiej, ale nie można zapominać, jak było ciężko. No i chyba nie byłabym już w stanie zmusić się do tak katorżniczej pracy. Jak już się z tego wypadnie, to ciężko wrócić. Staram się oczywiście cały czas ruszać, ale to nawet w połowie nie jest to, co kiedyś.
- A więc jednak to nie przerwa od boksu. Ale przecież jesteś bardzo młodą dziewczyną, Twoja kariera rozwijała się pomyślnie, skąd więc taka decyzja?
Karolina Owczarz: No właśnie. Jestem młoda, więc nigdy niewiadomo, jak życie się potoczy. Nikomu nie muszę tłumaczyć, jak ciężkim sportem jest boks, ale jeszcze trudniejszym tematem jest jego polityka. Ile mamy dziewczyn na tym rynku? Obserwujemy tylko te, którym coś się udało. Ja sama dostaję sporo wiadomości od pięściarek, które chciałyby rozpocząć przygodę z boksem zawodowym. Niestety nie jestem w stanie im niczego doradzić. Wszystko jest pięknie, ładnie, dopóki są sponsorzy, a z tymi jest naprawdę ciężki żywot. Nie chciałabym nikogo oczerniać. Bardzo mi pomogła Villa Otwock, ale właściwie to jedyny sponsor, który nigdy mnie nie zawiódł. Wydawać by się mogło, że młodej, chyba niebrzydkiej dziewczynie w tej kwestii powinno być łatwo. Nic bardziej mylnego. To wszystko utrudnia, ale nie będę się w tej kwestii rozwijać. Chyba nie wszyscy by tego chcieli. Wraz z telewizją Polsat pojawiła się swego rodzaju stabilizacja, której nigdy nie doświadczyłam przy boksie.
- W polskim boksie zawodowym kobiet po epoce Agnieszki Rylik, Iwony Guzowskiej i mniej znanej choć bardziej utytułowanej od nich Karoliny Łukasik, która boksowała poza krajem, nastąpiła paroletnia przerwa, aż pojawiłaś się Ty. Gdy teraz obserwujesz karierę choćby wspomnianych Piątkowskiej i Brodnickiej, uważasz, że Twoja roczna przygoda z zawodowym ringiem w pewnym sensie przetarła im szlak?
Karolina Owczarz: O to już trzeba ich zapytać. Jeżeli choć trochę pomogłam, to cudownie. W środowisku bokserskim może rzeczywiście dużo mnie było, ale chyba nie zdążyłam wypromować boksu kobiecego na większą skalę. Po przyjeździe do Warszawy rozpoczęłam treningi pod okiem Jarosława Soroko, gdzie pracowały także obie Ewy. Zaprzyjaźniłam się z nimi, więc zależało mi na ich dalszej karierze. Nie ukrywam, że niektórym promotorom zachwalałam Ewy i wierciłam trochę dziurę w brzuchu, więc mam nadzieję, że trochę wkładu w to mam.
- Twoje najlepsze i najgorsze wspomnienia związane ringiem zawodowym?
Karolina Owczarz: Na pewno wspaniały był wyjazd do Meksyku. Zawiązały się tam przyjaźnie, które na pewno przetrwają wiele lat, jeśli nie całe życie. Podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych spotkałam się z Crystal Hoy. Godzinami wspominałyśmy ten piękny czas… Jeżeli chodzi o okres toczenia oficjalnych pojedynków, to na pewno niezapomniany jest debiut. Torwar, mnóstwo ludzi na trybunach. Dopingujący Lennox Lewis, z którym w dość częstym kontakcie jestem do dziś, a minęły już przecież ponad trzy lata! A najgorszy moment? Po ostatniej walce pisałam maturę. Później potrzebowałam chwili odpoczynku, po czym chciałam wrócić na ring. Wtedy okazało się, że prawie wszyscy, na których liczyłam, zawiedli mnie.
- Czy doświadczenia wyniesione z długiej kariery sportowej, bo przecież przed ringiem zawodowym był przez kilka lat ring amatorski i juniorskie mistrzostwo Polski, przydają się w obecnej pracy dziennikarskiej?
Karolina Owczarz: Nie nazywajmy tego długą karierą. Niewiele zdążyłam zrobić. Obojętnie jak duże, ale doświadczenie to coś, czego nie da się kupić za żadne pieniądze ani wyuczyć na żadnym uniwersytecie. Czasami to oczywiście też utrudnia pracę, bo niestety potrafię się wczuć w skórę pięściarza, który akurat w tej chwili nie ma ochoty na wywiad. I jak mnie wywala drzwiami, to nie wracam oknem. To są jednak sporadyczne przypadki. Zdecydowanie częściej to pomaga. Przede wszystkim dlatego, że mogę z nimi rozmawiać o praktycznych rzeczach, bo wiem, jak to wygląda od szatni. No i prywatnie znam właściwie wszystkich swoich rozmówców.
- Obserwujesz teraz boks od nieco innej strony, już jako dziennikarka. zatem kilka pytań do koleżanki po fachu, będącej tak blisko boksu. Co prawda nie dojdzie w najbliższym czasie do walki Piątkowskiej z Brodnicką, ale jest szansa, że w przyszłym roku uda się obie Twoje koleżanki skonfrontować. Wskazałabyś w takim pojedynku faworytkę?
Karolina Owczarz: Do jednego z ostatnich odcinków magazynu „Puncher” w Polsacie przygotowywałam materiał o ewentualnej konfrontacji dziewczyn. Chyba przy żadnym innym materiale nie było mi tak ciężko. Jak już wspomniałam z jedną i drugą się przyjaźnię. Całkiem niedawno przyjaźniłyśmy się w czwórkę, z jeszcze jedną Ewą. Nagle drogi się rozeszły, a ja przecież obie lubię cały czas tak samo. Na szczęście do tej walki nie dojdzie i nie będę musiała tego przeżywać. Jeżeli chodzi o aspekt sportowy, to bardzo ciężko by było wskazać faworytkę. Brodnicka ma zdecydowanie więcej przeboksowanych rund, a nawet potyczkę na dystansie 10 rund. Jest szybka, zwinna, dobrze porusza się na nogach. Natomiast Piątkowska zdecydowanie bardziej nastawia się na rozwiązania siłowe. Tutaj zadecydowałoby przygotowanie kondycyjne, a jeszcze ważniejszy byłby pomysł i taktyka.
- Pojawiła się także informacja, że Karolina Michalczuk rozważa przejście na zawodowstwo. Sądzisz, że mogłaby odnosić sukcesy porównywalne z tymi z amatorskiego ringu?
Karolina Owczarz: Boks zawodowy rządzi się trochę innymi prawami. Przy amatorskim „wystarczy” dobrze boksować i wygrywać. Tutaj to oczywiście też jest 80 procent sukcesu, ale niezmiernie ważna jest też promocja. Karoliny za wiele mediach nie widać, ale przecież wszystko jest do dopracowania, a umiejętności bokserskich nikt jej nie odbierze. Trochę też późno decyduje się na taki krok, ale nie zapominajmy chociażby o Alicii Ashley, która przez wiele lat była baletnicą, a w 2011 roku zdobyła mistrzostwo świata WBC – miała wtedy 44 lata.
- Wielu obserwatorów naszej sceny bokserskiej twierdzi, że boks zawodowy w Polsce przechodzi obecnie trudny okres. Po wczorajszej czarnej sobocie w Moskwie takie opinie wydają się jeszcze bardziej uzasadnione, straciliśmy jedyny pas mistrza świata. A jakie jest Twoje zdanie na ten temat?
Karolina Owczarz: Wciąż ciężko uwierzyć w to, co stało się w Moskwie. Tak jak Paweł nie był faworytem, tak o Krzyśka byłam wyjątkowo spokojna. W niego jakoś zawsze wierzę, dlatego mam nadzieję, że zobaczymy rewanż i pas wróci do Polski. Jeżeli nie, to czarno to wszystko widzę. Artur Szpilka pewnie stoczy kilka fajnych walk, ale starcia o pas zapewne szybko nie zobaczymy. Może Krzysiek Głowacki? Rozwija się w niesamowitym tempie, ale tez nie omijają go kontuzje. Rewelacyjna ostatnia walka Michała Chudeckiego, ale to też nie jest temat na teraz… Co tu dużo mówić, nie jest kolorowo.
- No właśnie, Szpilka… Twoja opinia o jego walce Adamkiem?
Karolina Owczarz: W tej kwestii już chyba wszystko zostało powiedziane. Że młodość, że doświadczenie… Ciężko tutaj o coś odkrywczego. Przygotowując materiały do pracy regularnie widuję się z Arturem, a z Tomkiem jestem w kontakcie telefonicznym. Obaj naprawdę ciężko trenują, a wyniki są imponujące. Częściej spotykam Artura i zaczynam się martwić, czy aby za wiele czasu nie spędził na siłowni? Oby to nie przeszkodziło. Jeśli chodzi o samą walkę to uważam, że dawno nie miały tak dużego znaczenia głowa i dyspozycja dnia. Adamek może zlekceważyć młodszego kolegę, a to nie byłoby mądre. Czy z kolei Szpilka poradzi sobie z takim ładunkiem emocjonalnym, jaki towarzyszy tej gali? Przekonamy się już niedługo.
- Twoja praca to jednak nie tylko sprawy związane z boksem. Możesz opowiedzieć czym zajmujesz się jako dziennikarka?
Karolina Owczarz: Głównie zajmuję się boksem. Pracuję przy naszym portalu, galach, przygotowuję bokserskie materiały, zdarza się, że poprowadzę program „Atleci”. Ciężko jednak byłoby zajmować się jedną dyscypliną. W tym roku pojechałam na kilka wyścigów kolarskich – nie da się tego nie polubić i teraz chętnie zgłaszam się na takie wyjazdy. Pracując w naszej stacji ciężko jest też nie zarazić siatkówką, szczególnie teraz, po tym ogromnym sukcesie. Emocje, które mi dostarczyła ta dyscyplina podczas mundialu są nieporównywalne z niczym innym.
- Oprócz pracy są jednak także studia?
Karolina Owczarz: Oczywiście! Właśnie rozpoczynam trzeci rok w Akademii Obrony Narodowej na kierunku Bezpieczeństwo Narodowe. Jest ciekawie, choć drugi raz na te studia bym się nie zdecydowała. Zdecydowanie więcej frajdy sprawiają mi języki. Obecnie uczę się hiszpańskiego - to była miłość od pierwszego wejrzenia.
- Gdy kończyłaś przygodę z boksem, byłaś rozpoznawalna, ale trudno określać Ciebie mianem medialnej gwiazdy, a jednak szybko znalazłaś pracę w dużej stacji, mając zaledwie 20 lat. Wątpię abyś zawdzięczała to wyłącznie rozpoznawalności w środowisku bokserskim, inteligencji lub mówiąc wprost - urodzie. Jak więc w ogóle trafiłaś do Polsatu?
Karolina Owczarz: Akurat w tę historię niewiele osób wierzy. W lutym ubiegłego roku, zupełnie przez przypadek, znalazłam się na gali Polsat Boxing Night. Byłam tam z ludźmi, którzy pracują w Polsacie. W hotelu podszedł do nas dyrektor ds. Sportu Telewizji Polsat Marian Kmita. Przywitał się z nami i poszedł dalej. Po weekendzie poprosił moich znajomych o przyprowadzenie mnie na rozmowę. Stwierdził, że chciałby ze mnie zrobić dziennikarkę i zaproponował mi pracę. Wracając do domu nie do końca mogłam w to uwierzyć. To była ciężka decyzja, bo wiedziałam, że to będzie nie do połączenia ze sportem wyczynowym, poza tym Dyrektor nie chciał, abym dalej boksowała. Los widocznie chciał po raz kolejny zadecydować za mnie bo akurat wtedy zawiódł mnie kolejny sponsor. To zaważyło i kilka dni później już tam pracowałam. Teraz wiem, że to była dobra decyzja.
- Jak widać, prezes Kmita ma nosa nie tylko w kwestii organizacji ciekawych imprez sportowych, ale również w doborze członków zespołu redakcyjnego w swojej stacji. Zabrzmi to jak fałszywy komplement, ale obserwując Ciebie w programach Polsatu, czy to podczas gali, czy "Atletów", trudno uwierzyć, że w tak młodym wieku, bez żadnego doświadczenia dziennikarskiego, można tak dobrze radzić sobie przed kamerą. Odnosi się to również do twoich tekstów. Możesz to wyjaśnić?
Karolina Owczarz: Rzeczywiście zabrzmiało jak fałszywy komplement. Jestem już tutaj półtora roku. Dostałam lekcję, której nie znalazłabym na żadnym uniwersytecie. Mam wielu życzliwych kolegów i koleżanek, którzy cały czas pomagają. Przed pierwszą galą, którą miałam poprowadzić sama, zadzwoniłam do Mateusza Borka, który przez kilkanaście minut udzielał mi rad. Program „Atleci” zazwyczaj prowadzę z Przemkiem Iwańczykiem, na którego także zawsze mogę liczyć. Obserwuję, staram się czasem naśladować. Jest przede mną mnóstwo pracy, ale rzeczywiście to cieszy, kiedy na zajęciach z logopedii dostanę pochwalę lub redaktorzy sprawdzający moje teksty mają niewiele do poprawy.
- Wobec tego powodzenia w dalszej pracy! Dziękuję za rozmowę.
Karolina Owczarz: Dziwnie było znów być po tej stronie. To ja dziękuję!
Rozmawiał Tomasz Ratajczak
Kiedys napisalem ze zostanie "gwiazda" TVN
Szkoda, bo jako bokserka była ładniejsza od tych blondynek pokazujących nr rundy