MOLINA: STAĆ MNIE NA POKONANIE MAYWEATHERA
Carlos Molina (22-5-2, 6 KO) w pierwszej obronie tytułu mistrza świata federacji IBF kategorii junior średniej 11 października spotka się z Corneliusem Bundrage'em (33-5, 19 KO). Ale Meksykanin, który ma już chyba za sobą problemy prawno-osobiste, sięga myślami w przyszłość, licząc na unifikację w swojej dywizji.
- Będąc w Meksyku wcale nie zapomniałem o takich nazwiskach jak Miguel Cotto czy Saul Alvarez - mówi champion IBF, nie mogący póki co wjechać na teren USA. Dlatego właśnie najbliższy pojedynek zostanie rozegrany w Cancun.
- Wierzę również, że stać mnie na pokonanie Mayweathera. Jego ostatni występ był słabszy niż te poprzednie. Mam umiejętności i nogi, dzięki którym jestem w stanie się z nim rozprawić. To już nie ten sam facet co kiedyś, stąd bardzo liczę na to, że pewnego dnia się spotkamy - przekonuje Molina.
Molina też ma bardzo niewygodny styl, ale z szybkością, stylem Moneya i... biznesem by sobie nie poradził.
Molina ma styl podobny do Cotto...
Jeszcze lepsze warunki fizyczne.
Nie jest powiedziane, że nie wygrałby z Mayweatherem.
Gdyby Mayweatherowi ringowy nie pomagał, szczególnie przy linach, w zwarciu, to z wieloma bokserami mógłby sobie po prostu nie poradzić.
Boks to nie tylko walka na dystans.
Żebrać to pod kościół powinny się udać Ci bokserzy, a nie do prasy.
Niech walczy, wyrabia nazwisko, pokonuje najlepszych to i Floyd się po niego zgłosi.
Tyle, że do niej nie dojdzie, bo Molina nie jest popularny. Mógłby za to rozbić Canelo. A nie, jednak nie da się - zostanie przewalony jak Lara.