CZAGAJEW BRONI PASA WBA W LISTOPADZIE W NIEMCZECH?
Rusłan Czagajew (33-2-1, 20 KO) na początku lipca zdobył pas federacji WBA wagi ciężkiej w wersji Regular, pokonując po słabej walce stosunkiem głosów dwa do jednego Fresa Oquendo (37-8, 24 KO). Teraz podobno w grę wchodzi ich rewanż.
Uzbek po walce zrobił sobie dwumiesięczne wakacje. W tym tygodniu powrócił na salę treningową i rozpoczął przygotowania do pierwszej obrony tytułu. Tym razem prawdopodobnie zaboksuje w Niemczech, gdzie spędził większość kariery.
- Po tak długim wypoczynku czuję się po prostu świetnie – zapewnia „Biały Tyson”, który obóz przygotowawczy spędzi pod okiem ulubionego trenera, Fritza Sdunka. Co prawda legendarny niemiecki szkoleniowiec stał ostatnio w jego narożniku, ale za przygotowania nie odpowiadał, ponieważ koncentrował się na osobie Felixa Sturma. Teraz, gdy rozszedł się ze Sturmem, swoją uwagę będzie mógł poświęcić w pełni Rusłanowi. Czasu nie pozostało dużo, ponieważ zdaniem menadżera zawodnika, walka odbędzie się raczej już w listopadzie.
- Rusłan wróci w listopadzie w Niemczech. Rewanż z Oquendo jest jedną z opcji. Jesteśmy też szczęśliwi ze współpracy ze Sdunkiem. On nie tylko jest najlepszym niemieckim trenerem, ale również bardzo dobrze zna Rusłana – powiedział Timur Dugazajew.
Pozdrawiam
Adamek by go wbił w ziemię.
Pozdrawiam
Shannon Briggs by mógł wygrać z Czagajewem. Po co ma obijać kelnerów i liczyć, że Władimir się zdecyduje z nim na walkę skoro pod ręką ma Czagajewa i po zdobyciu pasa WBA byłby oficjalnym pretendentem dla Władimira?
Z tej mąki już chleba nie będzie...
Pozdrawiam
*
*
To już raczej czerstwy chleb :-)
Nawet niech się nie wygłupiają z jakimś rewanżem z Oquendo.
Shannon Briggs by mógł wygrać z Czagajewem. Po co ma obijać kelnerów i liczyć, że Władimir się zdecyduje z nim na walkę skoro pod ręką ma Czagajewa i po zdobyciu pasa WBA byłby oficjalnym pretendentem dla Władimira?
*
*
Bardzo wątpliwe. Briggs tylko dużo szumu wokół siębie robi. On nigdy z nikim poważnym nie wygrał (oprócz lucky punchu na Liachowiczu)
Czagajem to człapiący leń w ringu, każdy kto się rusza i ma ciut oleju w głowie go dziś wyboksuje.
Pozdrawiam
Wygrał z Foreman'em, Mercer'em, Liachowiczem, zremisował z Bothą, z Witalijem pokazał olbrzymią determinację. Na Czagajewa by mu wystarczyło.
1.Tony Thompson (43) - dał całkiem dobry rewanż z Władem, pokonał 2 razy prospekta Davida Price'a, dał dobrą walkę z wybitnym Kubratem Pulevem, pokonał Odlaniera Solisa, pokazał się z b.dobrej strony z groźnym Takamem. Pokonałby jeszcze wielu przecenianych zawodników.
2.Amir Mansour (42) - świetna, wyrównana walka z Cunninghamem, niewątpliwa siła i zagrożenie dla młodszych.
3.Oliver McCall (49) - omal nie znokautował Pianety, pokonał w Polsce Zimnocha i w I walce Rekowskiego, z którym w rewanżu przegrał, ale nadal był dobrym zagrożeniem.
4.Shannon Briggs (43) - nieźle jedzie z journeymanami, nokautuje ich w 1 rundzie, a nie każdego journeymana da się znokautować.
5.Kali Meehan (44) - wygrał ostatnio Australijskiego Prizefightera
6.Billy Wright (49) - porozbijał napompowanego Chauncy'ego Welliver'a.
7.Oleg Maskaev (45) - znokautował Becka, pokonał dzilnego Jasona Gaverna i Danny'ego Williamsa. Nie zapomniał technicznych umiejętności, których się nauczył, gorzej z kondycją i coraz gorszą szczęką.
8.Zsoltan Petranyi (49) - na swoim węgierskim podwórku jest niekwestionowanym mistrzem, wszystkich swoich rodaków, młodych Węgrów bez problemu obija, najlepszy Węgier wagi ciężkiej xD
@ghost
Wygrał z Foreman'em, Mercer'em, Liachowiczem, zremisował z Bothą, z Witalijem pokazał olbrzymią determinację. Na Czagajewa by mu wystarczyło.
*
*
Jeżeli to mają być znaczący rywale...
Raczej chyba tylko nazwiska.
Foreman był lineal champion, cięzko znokautował wcześniej Moorera i wymęczył zwycięstwo nad Schulzem. Mercer był dobrym i twardym rywalem, nie można powiedzieć, że nie. A Botha puntkował Tysona, póki sam został znokautowany. Ale fakt, że najważniejsze walki (Lewis, Vitali) przegrał. Ale czy Liachowicz był tylko "nazwiskiem"? Nazwiskiem był jak walczył z Wilderem, przed Briggsem Liachowicz dał wojnę roku z Lamonem Brewsterem, wygrał i zdobył pas po pięknej walce.
Liachowicz nie był tylko nazwiskiem. Pisałem o tym wcześniej, Briggs wygrał tylko dzięki lucky punchowi, cudownemu zrządzeniu losu. Liachowicz poczuł się już pewnie, już trzymał pas w ręku, rozluźnił się, zdekoncentorwał i... po krzyku.
Nie czuł się pewnie. W przerwie między 11 a 12 rundą trener powiedział Siergiejowi, że nie wie czy wygrywają na punkty czy nie, więc niech ruszy na Shannona i podkreśli przewagę. Briggs wygrał dzięki głupiej decyzji narożnika Liachowicza, który jak się później okazało jednak wygrywał na punkty i mógł przegrać ostatnią rundę a i tak by pas zdobył.
Tomek powiedział, że nie interesuje go zdobycie niby paska okrężną drogą i że będzie prawdziwym mistrzem tylko w wypadku gdy pokona Kliczków. W ten sposób pasa nie zdobędzie, ale w sumie należy mu się szacunek za taki podejście. A z Czagajewem niech się biją tacy emeryci jak Oquendo czy Briggs ;p