NUDNY BEY ZDETRONIZOWAŁ JESZCZE NUDNIEJSZEGO VAZQUEZA
Po sześciu skutecznych obronach i ponad czterech latach panowania Miguel Vazquez (34-4, 13 KO) utracił tytuł mistrza świata federacji IBF na rzecz Mickeya Beya (21-1-1, 10 KO).
Niegdyś waga ciężka miała Johna Ruiza, zaś teraz waga lekka ma Vazqueza. I podobnie jak niegdyś "Milczek", on również do perfekcji opanował walkę w klinczu i prowadzenie tzw. "brudnej walki". Nie jest może efektowny, ale nietypowy styl zazwyczaj sprawiał problemy kolejnym przeciwnikom. Dziś na jego drodze stanął Bey o obaj nie pasowali sobie tak bardzo, że celnych ciosów było jak na lekarstwo, a poszczególne rundy niezwykle trudne do oceny. Amerykanin potrafił kilka razy trafić lewym sierpowym w krótkich wymianach, lecz o ponowieniu akcji nie było nawet mowy. Ostatecznie po gongu kończącym tą przeraźliwie nudną walkę rozstrzał był spory. Ostatecznie stosunkiem głosów dwa do jednego zwyciężył challenger - 115:113, 113:115 i 119:109. Tak więc mamy nowego mistrza.
Sedziowanie skandaliczne! To byla paskudna walka, ale napewno wyrownana. Remis, albo zwyciestwo jednym czy dwoma punktami w obie strony, by mnie nie zaskoczylo. Ale 119:109!?
Bardzo chcialbym zobaczyc statystyki ciosow z tej walki, bo nie byly pokazywane na zywo!